Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen prosiła, by każde państwo wysunęło dwie kandydatury – damską i męską. Ale do tej pory nikt tego nie zrobił
Komisja Europejska jest jak rząd z 28 ministrami. Przy czym każdy „szef resortu” pochodzi z innego kraju i innego ugrupowania. W procesie kształtowania KE każde państwo chce dostać ważną tekę. Komisyjną układankę pilotuje wybrana nieco ponad trzy tygodnie na przewodniczącą KE Ursula von der Leyen. Całość ma dopiąć do 23 sierpnia. Ale możliwe, że nowy skład będzie znany wcześniej.
Tyle że von der Leyen musi w nim osiągnąć równowagę płci. Jeszcze przed wyborem na przewodniczącą poprosiła, aby każde państwo wysunęło dwie kandydatury – damską i męską. Nikt do tej pory tego nie zrobił. Można by rzec – jak zwykle – bo pomysł ten testowano już dwukrotnie. Bez skutku.
Na 19 znanych kandydatów tylko siedem to panie. Damskie kandydatury zaproponowały Bułgaria, Czechy, Cypr, Dania, Estonia, Finlandia i Malta. Von der Leyen zabiega o to, by te stolice, które jeszcze nie zgłosiły swojego kandydata, zaproponowały damską nominację. Nowa przewodnicząca skierowała list m.in. do prezydenta Litwy Gitanasa Nausėdy, w którym namawia do wysunięcia kobiecej kandydatury. Rzecznik litewskiej głowy państwa przyznał, że to może zwiększyć szanse Wilna na otrzymanie wartościowej teki.
Polska dwukrotna komisarz, obecnie eurodeputowana Danuta Hübner, mówi DGP, że tym razem europarlament może być bardziej niż zwykle stanowczy w kwestii kobiet w KE. – Parlament Europejski pilnie przestrzega zasady równowagi płci. Do tej pory udawało się krajom członkowskim zaproponować mniej więcej jedną trzecią kobiet i to wystarczało. Tym razem pani von der Leyen może mieć ze strony europarlamentu nacisk, by udział kobiet wynosił więcej niż jedna trzecia składu – podkreśla.
Tym razem rekordowo dużo stolic wysunęło na kandydatów swoich dotychczasowych komisarzy. O nominacjach Fransa Timmermansa, holenderskiego komisarza odpowiedzialnego za praworządność, oraz Margrethe Vestager, duńskiej komisarz zajmującej się konkurencyjnością, wiadomo od dawna. Dwoje polityków starało się o stanowisko przewodniczącego. Timmermans był blisko jego zdobycia. Kiedy przywódcy krajów członkowskich postanowili, że to von der Leyen obejmie stery KE, zdecydowano, że w ramach nagrody pocieszenia Holender i Dunka ponownie znajdą się w KE i to na stanowiskach wiceprzewodniczących.
Nie tylko oni mogą pozostać w Brukseli na kolejną kadencję. Austriak Johannes Hahn, Bułgarka Marija Gabriel, Czeszka Věra Jourová, Irlandczyk Phil Hogan, Łotysz Valdis Dombrovskis i Słowak Maroša Šefčoviča – komisarze w tej kadencji – zostali ponownie zgłoszeni jako kandydaci. Rząd w Atenach zaproponował co prawda nie komisarza, ale znającego Komisję Europejską od podszewki jej rzecznika Margaritisa Schinasa. Stolice grają powtórkami, bo liczą, że kandydaci z doświadczeniem i brukselskim know-how zdobędą ważne teki.
Ważne, czyli te z obszarów gospodarczych. Stolice środkowoeuropejskie, w tym Polska, są zainteresowane energią. Warszawa liczy również na rynek cyfrowy, konkurencję, rolnictwo, ale także na obronność. Europa Środkowa oczekuje dobrych tek, podkreślając, że została pominięta w rozdaniu najważniejszych unijnych stanowisk obsadzonych do tej pory. Pewną rekompensatą dla regionu ma być zatwierdzona w zeszłym tygodniu przez ministrów finansów kandydatura Bułgarki Kristaliny Georgiewej na szefową Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Obecnie pełni ona obowiązki prezesa Banku Światowego. Wcześniej dwukrotnie była unijną komisarz, w tym raz wiceprzewodniczącą KE.
Konkurencją zainteresowane są także Włochy. Chociaż Rzym nie ogłosił nazwiska swojego kandydata, to nieoficjalnie mówi się o Giancarlu Giorgettim, polityku rządzącej Ligi, bliskim współpracowniku jej lidera i wicepremiera Matteo Salviniego. Sami Włosi nie wierzą jednak w szanse Giorgettiego. Koalicyjny, ale coraz bardziej skonfliktowany z Ligą Ruch 5 Gwiazd uważa, że człowiek od Salviniego nie ma szans na stanowisko komisarza. Zwłaszcza że europosłowie Ligi głosowali przeciwko von der Leyen i żaden z nich nie dostał stanowiska przewodniczącego w europarlamentarnych komisjach.
Dużą niewiadomą jest też kandydat Paryża. Francja jest zainteresowana sprawami finansowymi i podatkowymi, ale socjalista Pierre Moscovici, dotychczasowy francuski komisarz odpowiedzialny za te sprawy, do Brukseli nie wróci.
Po skompletowaniu składu i rozdzieleniu tek nową Komisję będzie jeszcze musiał zatwierdzić Parlament Europejski. Kandydaci zostaną przesłuchani przed komisjami parlamentarnymi we wrześniu. Potem nową KE zatwierdzi w głosowaniu cała izba. Komisarze mają rozpocząć pracę 1 listopada.