Niemiecka chadecja przed elekcją we wschodnich landach walczy o wyborców z populistyczną AfD. I postuluje zniesienie sankcji wobec Rosji.
Już za cztery tygodnie, 1 września, w Saksonii i Brandenburgii odbędą się wybory do regionalnych parlamentów. 27 października swoje władze w regionie będą wybierać mieszkańcy Turyngii. Wybory w trzech wschodnich landach mają symboliczne znaczenie. Odbywają się 30 lat po zburzeniu Muru Berlińskiego, po którym nastąpiło zjednoczenie kraju.
Najnowsze sondaże wskazują, że Alternatywa dla Niemiec (AfD), populistyczna i antyimigrancka partia założona w 2013 r., w nadchodzących wyborach ma szansę na potrójne zwycięstwo. Pierwszy rezultat jesienią nie będzie automatycznie oznaczał przejęcia władzy w landach. Wszystkie pozostałe partie na niemieckiej scenie politycznej odrzucają bowiem możliwość współrządzenia z AfD. Ale wyborczy sukces „niebieskich” może mieć poważne konsekwencje dla całego kraju, który przygotowuje się na polityczną emeryturę kanclerz Angeli Merkel.
Gdy partie na lewo od centrum starają się zdobyć przede wszystkim głosy osób przestraszonych wizją rosnących w siłę populistów, Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) objęła inną taktykę. Chadecy, na wschodzie kraju tradycyjnie bardziej konserwatywni, starają się przede wszystkim odbić elektorat, który do AfD przeszedł na znak protestu wobec liberalnej polityki Merkel.
Jednym z obszarów wyborczej kalkulacji chadecji stał się stosunek wobec Rosji. Już w czerwcu br. premier Saksonii Michael Kretschmer spotkał się w Petersburgu z rosyjskim prezydentem Władimirem Putinem. Tuż przed wizytą wyraził życzenie, aby unijne sankcje gospodarcze wobec Rosji zostały jak najszybciej zniesione. Kretschmer jest lokomotywą wyborczą chadecji w Saksonii. Plakaty wyborcze CDU w tym landzie przedstawiają głównie sylwetkę popularnego polityka. Kalendarz wyborczy Kretschmera aż do 1 września wypełniony jest codziennymi spotkaniami z mieszkańcami landu. Podczas rozmów regularnie powtarza postulat zmiany polityki wobec Rosji.
Zapowiedź nowego kursu stała się częścią regionalnych kampanii, choć decyzje w sprawie sankcji zapadają zupełnie gdzie indziej. To Rada Europejska zdecydowała o ukaraniu Federacji Rosyjskiej w 2014 r. Była to reakcja na aneksję Krymu i wspieranie przez Kreml prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. I tylko liderzy państw unijnych mogą ewentualnie sankcje znieść.
Rada Europejska wraca do kwestii co pół roku, zwyczajowo w czerwcu i grudniu. Dotychczas sankcje były jednogłośnie przedłużane. Politycy tacy ja Kretschmer, pomimo władzy w regionach, nie mają kompetencji dotyczących polityki zagranicznej kraju lub UE. Saksoński premier, domagając się złagodzenia polityki wobec Rosji, występuje też przeciwko najważniejszym osobom w partii. Utrzymanie twardego kursu wobec Kremla popiera kanclerz Angela Merkel, szefowa CDU Annegret Kramp-Karrenbauer oraz Ursula von der Leyen, która wkrótce zostanie szefową Komisji Europejskiej.
Jednak, zwłaszcza w Saksonii, antysankcyjne hasła mogą się wyborczo opłacić. Z danych, które DGP uzyskał od Wschodnioeuropejskiego Stowarzyszenia Niemieckiego Biznesu (OAOEV), wynika, że właśnie ten land stracił na sankcjach wprowadzonych wobec Rosji najwięcej. Wymiana handlowa pomiędzy podmiotami z tego regionu a ich rosyjskimi partnerami spadła w latach 2013–2018 aż o 72,5 proc. W Turyngii spadek wyniósł 19,9 proc, a w Brandenburgii 20,4 proc. Eksperci OAOEV przekonują, że sankcje dotknęły na wschodzie Niemiec głównie średniej wielkości firmy rodzinne, np. produkujące i eksportujące części maszyn.
Od zjednoczenia Niemiec zamieszkująca wschód klasa średnia lojalnie głosowała na CDU. Teraz tracący na sankcjach mali i średni przedsiębiorcy mogą zwrócić się w stronę AfD. Politycy tego ugrupowania od początku protestują przeciwko sankcjom oraz systematycznie spotykają się z przedstawicielami Kremla, także podczas wyjazdów na anektowany Krym i kontrolowaną przez prorosyjskich separatystów część wschodniej Ukrainy.
Głośne postulaty Kretschmera mają doprowadzić do tego, że chociaż część z nich pozostanie przy CDU. A walka toczy się o każdy głos, bo w ostatnich sondażach w Saksonii obie partie otrzymują poparcie ok. 25 proc. wyborców. W poprzednich wyborach landowych w 2014 r. CDU otrzymało niemal 40 proc. głosów.