Sąd skazując w 1947 r. rodzeństwo z Żywiecczyzny za podpisanie volkslisty nie wziął pod uwagę m.in. zeznań świadków o pomocy udzielanej Polakom przez skazanych - wskazał Rzecznik Praw Obywatelskich wnosząc w tej sprawie kasację do Sądu Najwyższego.

Jak przekazało we wtorek Biuro RPO w kasacji Rzecznik wystąpił o uchylenie wyroku w sprawie czworga rodzeństwa - dwóch sióstr i dwóch braci - oraz o umorzenie postępowania wobec całej czwórki z powodu przedawnienia.

Volkslista, czyli niemiecka lista narodowościowa, w czasie okupacji funkcjonowała jako element prowadzonej przez III Rzeszę polityki narodowościowej. Na listę - z podziałem na cztery kategorie - wpisywane były osoby pochodzenia niemieckiego w krajach okupowanych.

Po wojnie podpisanie volkslisty było karane m.in. na mocy dekretu z 28 czerwca 1946 r. o odpowiedzialności karnej za odstępstwo od narodowości w czasie wojny 1939-1945. Groziło za to do 10 lat więzienia. Karom nie podlegały jednak osoby, które m.in. zgłosiły przynależność do narodowości niemieckiej "w celu uniknięcia ciężkiego prześladowania ze strony władz niemieckich za trwanie przy swojej narodowości" oraz "z narażeniem wolności lub życia okazywały czynnie pomoc społeczeństwu polskiemu".

W sprawie, w której kasację wniósł RPO, sąd w październiku 1947 r. uznał Adolfinę, Helenę, Roberta i Michała S. za winnych podpisania volkslisty w lutym 1942 r. "Bracia zostali skazani na sześć miesięcy pozbawienia wolności, a siostry - na siedem miesięcy. Całej czwórce na dwa lata odebrano prawa publiczne i obywatelskie. Orzeczono też przepadek na rzecz Skarbu Państwa wszystkich ich udziałów własnościowych w nieruchomości" - przekazało Biuro RPO.

"Rodzeństwo wskazywało, że na volkslistę wpisali się m.in. z obawy o grożące im kary za udzielaną pomoc Polakom oraz groźby osadzenia w obozie koncentracyjnym. Ponadto ich siostra chorowała psychicznie, co groziło że Niemcy ją zamordują, jak inne osoby z niepełnosprawnością intelektualną" - zaznaczyło Biuro RPO.

Rodzeństwo także "czynnie pomagało ludności pochodzenia polskiego". Jak wynika z materiałów sprawy dzięki ich interwencji proboszcz z Komorowic (obecnie dzielnicy Bielska-Białej) ks. Franciszek Smolarek wydostał się z obozu koncentracyjnego. "Udostępniali Polakom radio. Podczas okupacji przechowywali też rzeczy Polaków, którzy obawiali się ich konfiskaty przez Niemców. Uchronili również młodą dziewczynę przed wywózką na roboty do Niemiec. Ponadto prowadząc sklep rzeźniczy, rodzeństwo wielokrotnie sprzedawało Polakom mięso i tłuszcz bez kartek lub po zaniżonych cenach. Gdy kontrola wykazała brak 1000 kg mięsa i odpowiednich kartek żywnościowych, siostry trafiły do niemieckiego więzienia" - zaznaczył RPO.

Jak wskazał Rzecznik część z przesłuchanych w 1947 r. w tej sprawie 16 świadków potwierdziła te korzystne dla oskarżonych okoliczności. "W ocenie Rzecznika sąd nie wziął pod uwagę zeznań świadków korzystnych dla rodzeństwa. Nie oparł zatem wyroku na całokształcie okoliczności ujawnionych w toku przewodu sądowego, lecz dokonał wybiórczej i dowolnej oceny dowodów. Oznaczało to naruszenie ówcześnie obowiązującego Kodeksu postępowania karnego" - podkreśliło Biuro RPO.

Zgodnie z przepisami Minister Sprawiedliwości–Prokurator Generalny, a także Rzecznik Praw Obywatelskich może wnieść kasację od każdego prawomocnego orzeczenia sądu kończącego postępowanie.(PAP)

autor: Marcin Jabłoński