Rok temu niewielu dawało włoskiemu rządowi szansę na przetrwanie. Zwłaszcza że udało się go skonstruować dopiero po trzech miesiącach burzliwych rozmów między sprzyjającą biznesowi Ligą a prosocjalnym Ruchem 5 Gwiazd (M5S). Na razie jednak technopopulistyczny eksperyment – jak mówi się o włoskim gabinecie – sprawdza się mimo niekończących się spekulacji o jego rychłym upadku i awantur, których źródłem są wzajemnie wykluczające się programy koalicjantów.
Tym, który łączy ogień z wodą, jest technokratyczny premier Giuseppe Conte. Profesor prawa z zerowym doświadczeniem w polityce, powołany przed rokiem jako kandydat ostatniej szansy, dzisiaj wydaje się ostoją stabilności. To on często godzi ze sobą skłóconych koalicjantów, jak wtedy, gdy Ruch domagał się odejścia podejrzewanego o korupcję ministra transportu Armanda Siriego, ale nie zgadzała się na to Liga. Ostatecznie to Contemu udało się wymóc na szefie tego ugrupowania Matteo Salvinim usunięcie niewygodnego polityka.
Na premierze spoczywa też odpowiedzialność za prowadzenie rozmów z Brukselą, która zapowiedziała uruchomienie wobec Włochów procedury nadmiernego deficytu. Contemu udało się osiągnąć tyle, że Komisja Europejska unika na razie drastycznych kroków. Bruksela miała przyjąć rekomendację w sprawie uruchomienia procedury na wczorajszym posiedzeniu, jednak decyzja została odłożona. Z przecieków wynika, że eurokraci czekają na dzisiejsze posiedzenie gabinetu w Rzymie, na którym ma zostać oszacowany budżet.
Komisja liczy na nowe zobowiązania, które doprowadzą do zmniejszenia włoskiego długu, drugiego co do wielkości w UE. Conte zapowiedział już, że Włochy będą przestrzegać unijnych reguł finansowych i że zrobi wszystko, by uniknąć uruchomienia procedury. KE uważa jednak, że propozycje przedstawione do tej pory przez Rzym są niewystarczające, by zaprowadzić porządek we włoskich finansach. I czeka na kolejne.
Zażegnanie sporu z Brukselą, na które liczy Conte, może utrudnić Salvini. Polityk ten uważa, że uniknięcie procedury nadmiernego deficytu jest celem i należy zmierzać do niego, ale nie za wszelką cenę. Proponuje cięcia w podatkach w wysokości 11 mld euro. O takiej kwocie Salvini mówił w zeszły piątek, gdy – jak cytuje Reuters – zagroził swoim odejściem z rządu. Niewykluczone, że do rozmowy na ten temat dojdzie dzisiaj podczas posiedzenia gabinetu.
Jak spekulują włoskie media, Salvini może grać na wcześniejsze wybory. Chociaż polityk oficjalnie podkreśla, że liczy na dalszą pracę rządu, jego brawurowe propozycje mogą być obliczone na wywołanie kryzysu rządowego, który ugaszą dopiero przedterminowe wybory na jesieni. Liga bardzo umocniła się w sondażach od czasu wyborów parlamentarnych sprzed roku. W majowych wyborach do europarlamentu niemalże podwoiła swój wynik, zdobywając 34 proc. głosów.
Salvini mógłby więc liczyć na zwycięstwo, gdyby jesienią doszło do elekcji. Problem jednak polega na tym, że przedterminowe wybory mogą niewiele zmienić, bo Liga w nowym rozdaniu najprawdopodobniej również byłaby skazana na koalicję z Ruchem 5 Gwiazd. Prawicowa partia Bracia Włosi, potencjalna sojuszniczka Ligi, ma w sondażach zaledwie 7-proc. poparcie.
Ruch 5 Gwiazd także nie odpuszcza swoich flagowych pomysłów. Nadal na stole leży propozycja wprowadzenia dochodu podstawowego, z którego miałoby skorzystać 6 mln najbiedniejszych włoskich rodzin. Musiał z niej zrezygnować lider M5S, wicepremier Luigi Di Maio, gdy pod koniec zeszłego roku Włochy ustąpiły Brukseli i zgodnie z jej wytycznymi zmniejszyły zakładany na ten rok deficyt budżetowy z 2,4 proc. PKB do 2,04 proc. Teraz Ruch chce powrócić do swojej propozycji.
Liga w nowym rozdaniu także byłaby skazana na koalicję