Potrzebna jest sejmowa komisja śledcza ws. Marka Falenty i afery podsłuchowej - uważa wiceszef PO Tomasz Siemoniak. W jego ocenie jest to klasyczny przykład, gdy komisja śledcza jest niezbędna, bo wygląda na to, że sprawy zamiatane są pod dywan.

Jeśli nie będę ułaskawiony, ujawnię, kto za mną stał - pisze biznesmen, skazany w aferze podsłuchowej, we wniosku o ułaskawienie do prezydenta Andrzeja Dudy, do którego dotarła "Rzeczpospolita". Według "Rz" wniosek do prezydenta Marek Falenta napisał w więzieniu w Walencji po tym, jak w kwietniu został zatrzymany przez policję w Hiszpanii. To już trzeci jego wniosek, ale inny niż dotychczasowe.

Siemoniak w poniedziałek w rozmowie w programie "Tłit" w Wirtualnej Polsce był pytany o wniosek o ułaskawienie, który według mediów skazany w aferze podsłuchowej Falenta miał skierować do prezydenta.

"Nie chcę się do tego wątku odnosić, po prostu nie wiem jakie relacje tutaj mogą łączyć Marka Falentę z ośrodkiem prezydenckim, ze środowiskiem prezydenta" - powiedział. polityk. "Najwyraźniej afera podsłuchowa nie została wyjaśniona do końca, skoro główny skazany w tej aferze - szukany po Europie, żeby go znaleźć - takie rzeczy mówi" - dodał Siemoniak. "Bardzo wiele informacji dzięki pracy dziennikarzy w ostatnich latach przeniknęło do opinii publicznej pokazujący, że PiS ma różne związki z bohaterami afery podsłuchowej" - zaznaczył.

"Uznaję też, że niebagatelny jest wątek rosyjskiego węgla, którym zajmował się rzeczony pan Falenta, a którego import za rządów PiSu rekordowo wzrósł. Więc sądzę, że to jest temat na komisję śledczą, bo widać, że prokuratura i organy państwowe tutaj będą miały ogromny kłopoty" - stwierdził polityk PO.

Pytany, czy jest sobie w stanie wyobrazić, że prezydent Andrzej Duda ułaskawia Marka Falentę, odparł, że nie był sobie w stanie wyobrazić, że prezydent ułaskawia Mariusza Kamińskiego i jego kolegów. "Skala możliwości prezydenta w sprawach, gdy chodzi o interes PiS-u jest bardzo duża" - ocenił.

Według Siemoniaka list na pewno nie ma na celu tego, żeby prezydent ułaskawił Falentę, bo wiadomo, że prezydent nie może podjąć takiej decyzji, po takim liście. "Natomiast wydaje mi się, że to jest początek sprawy i komisja śledcza, czy jawność działania w tej strefie, będzie mieć kluczowe znaczenie" - powiedział. "To jest pytanie, czy się spotykał ze skarbnikiem PiS, jaką rolę odegrali różni funkcjonariusze CBA, co się działo w tej sprawie, że tak właśnie ona przebiegała" - dodał.

Zdaniem polityka PO to, czy sprawę Falenty przed kampanię wyborczą uda się zamieść pod dywan, zależy od mediów. "My na pewno jako opozycja będziemy się domagali działań różnych organów państwowych" - zapowiedział. Jak dodał, ponieważ jest poniedziałek rano, to nie konsultował swojego zdania z innymi działaczami PO. Ale, podkreślił, "to jest sprawa klasycznie na komisję śledczą".

Siemoniak mówił, że zdaje sobie sprawę, iż obecnie arytmetyka w Sejmie nie pozwoli na utworzenie takiej komisji, ale "są wolne media i jest opozycja i trzeba sprawę wyjaśniać". "Za dużo tutaj różnych wątpliwości i wiem, że wielu dziennikarzy od dawna też pracuję nad tym tematem. Były różne aplikacje pokazujące zagraniczne ślady, jeśli chodzi o aferę podsłuchową. Być może ten list Falenty, jego przywiezienie do Polski tutaj otwiera jakieś zupełnie nowy wątek" - uważa Siemoniak.

"PiS będzie mieć z tym ogromny kłopot, to wyraźnie widać, bo jeżeli jeden z czołowych prorządowych dziennikarzy kilka miesięcy temu napisał w sieci, że Falenta powinien dostać medal, a nie być ścigany, to znaczy, że tutaj jest coś na rzeczy" - podkreślił Siemoniak

"Jeśli Falenta dysponuje kolejnymi nagraniami z premierem, a najwyraźniej tak, to należy się spodziewać, że ten serial będzie trwać i takie reakcje PiS, że nic się nie dzieje uważam są bardzo, bardzo nieprzemyślane i krótkowzroczne" - dodał.

"W liście Falenty padają nazwiska najważniejszych polityków PiS, też najważniejszych związanych ze służbą antykorupcyjną i pytanie jak będą się zachowali - z kim on rozmawiał, czy rzeczywiście rozmawiał ze skarbnikiem PiS, jak to jest możliwe" - zwracał uwagę Siemoniak.

"Jak wyglądają sprawy importu rosyjskiego węgla, kto za tym stoi, kto na tym zarabia. Dlaczego Mariusz Błaszczak, gdy był w opozycji mówił o embargu na rosyjski węgiel, a teraz nagle bijemy rekordy - miliony ton rosyjskiego węgla napływają do Polski i planuje się budowę kolejnych elektrowni, jak np. w Ostrołęce pod rosyjski węgiel" - zastanawiał się. "No coś się tutaj dzieje dziwnego" - dodał.