McCabe odnosi się do śledztwa, które prowadzi były szef FBI Robert Mueller. Jego celem jest wyjaśnienie kontaktów między otoczeniem Trumpa a Rosją. To w ramach tego śledztwa postawiono zarzuty Paulowi Manafortowi, jednemu z szefów kampanii wyborczej Trumpa. Zanim jednak zastępca prokuratora generalnego Rod Rosenstein zdecydował o ściągnięciu Muellera z emerytury do prowadzenia śledztwa, to właśnie McCabe podjął decyzję o otwarciu innego dochodzenia, które miało ustalić, czy Trump już jako prezydent nie próbował doprowadzić do obstrukcji wymiaru sprawiedliwości.
Wszystkie te wydarzenia są związane ze zwolnieniem przez Trumpa w maju 2017 r. stojącego na czele FBI Jamesa Comeya.
Jeszcze pełniąc tę funkcję, Comey napisał kilka notatek ze spotkań z Trumpem, z których wynikało, że prezydent chciał, by FBI przestało interesować się jego doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Michaelem Flynnem. Grzech Flynna polegał na tym, że skłamał śledczym podczas rutynowych przesłuchań przed objęciem stanowiska co do swoich kontaktów z rosyjskim ambasadorem. W efekcie musiał ustąpić.
Ostatnio McCabe sypie podobnymi rewelacjami jak z rękawa. Stwierdził m.in., że Rosenstein rozważał w tamtym czasie sięgnięcie po 25. poprawkę do konstytucji USA, która pozwala usunąć z urzędu prezydenta, jeśli jest niezdolny do wykonywania obowiązków (to inna procedura niż impeachment). Mówił także, że Rosenstein zastanawiał się, czy nie nagrywać rozmów z Trumpem. Otwartość McCabe’a może być spowodowana premierą jego książki „The Threat” („Zagrożenie”).
Co ciekawe, sama książka nie obfituje w tak sensacyjne doniesienia. McCabe pisze o pracy FBI w walce z przestępczością zorganizowaną i terroryzmem, przytacza też kilka rozmów z prezydentem. W jednej z nich prezydent zapytał, co u jego żony, która startowała do senatu stanowego (Trump wielokrotnie atakował McCabe’a za jej kampanię). – To musiało być ciężkie: przegrać. Jak to jest być przegrywem? – dopytywał.