Miasta powinny rozwijać się w sposób zrównoważony, a nie według decyzji politycznej tego, kto akurat rządzi - uważa Miasto Jest Nasze. Zaapelowało do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego o "ukrócenie patologii", jaką - według MJN - są tzw wuzetki oraz o prace nad kodeksem urbanistyczno-budowlanym.

„Apelujemy do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego, żeby ukrócił patologię, jaką są wuzetki, żeby przywrócił prace nad kodeksem urbanistyczno-budowlanym, i żeby te patologie, które ujrzały światło dzienne na taśmach, wreszcie stały się przeszłością, i żeby nasze miasta rozwijały się w sposób zrównoważony, a nie według decyzji politycznej akurat danej władzy” – oświadczył prezes MJN Jan Mencwel podczas środowej konferencji prasowej przed siedzibą PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie.

Tzw wuzetki, czyli decyzje o warunkach zabudowy wydawane są przez wójta (burmistrza, prezydenta miasta), w sytuacji gdy nie ma planu zagospodarowania przestrzennego. Zakładanym celem jest, by planowana inwestycja była zgodna z przepisami i nie zakłócała ładu przestrzennego, jest np wymóg dobrego sąsiedztwa, czyli nawiązywania przez nowy budynek wielkością, formą architektoniczną czy funkcją do już istniejących.

Mencwel podkreślił, że dzięki opublikowanemu we wtorek w "Gazecie Wyborczej" stenogramowi rozmowy m.in. prezesa PiS z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem dotyczącej planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna, wszyscy dowiedzieli się, że proces inwestycyjny w Warszawie i "zapewne w wielu innych miastach" jest patologiczny. Jest tak - jak mówił - od 2003 roku, gdy wprowadzono procedury decyzji o warunkach zabudowy. Podkreślił, że MJN od dawna "informowało, alarmowało i naciskało, żeby to wreszcie zmienić".

Mencwel stwierdził, że dla inwestycji, której dotyczyła rozmowa opisana w "GW" nie było tzw wuzetki, bo - jak mówił - "stołeczny ratusz, (...) w rękach konkurencyjnej partii blokuje jej wydanie". Zaznaczył przy tym, że Kaczyński "sam przyznał wprost, że kiedy władza w ratuszu się zmieni na władzę związaną z partią prezesa, to wuzetka będzie mogła zostać wydana".

„Te wuzetki niszczą nasze miasta, te wuzetki sprawiają, że decyzje o tym, czy wieżowiec powstanie, albo nie powstanie, można podjąć zupełnie uznaniowo; można podjąć na podstawie na przykład znajomości, układów, czy (...) po prostu na tle politycznym, tak jak to chciał prezes Kaczyński" - ocenił Mencwel.

Dodał także, że PiS chciało "ukrócić wuzetki" i przygotowywano kodeks urbanistyczno-budowlany.

"Przez kilka lat taki projekt rząd przygotowywał, myśmy bardzo ten projekt chwalili, wielu urbanistów go chwaliło, bo on właśnie miał zastąpić wuzetki, ukrócić tę działalność, że decyzję o wieżowcu można wydać sobie w zaciszu gabinetu politycznego" - powiedział Mencwel. Dodał, że "z niewiadomych powodów" w ubiegłym roku prace nad projektem kodeksu zostały "niestety wstrzymane".

Jako "symbol i pamiątkę" dla prezesa PiS, Mencwel i towarzyszący mu skarbnik MJN Paweł Przewłocki, przynieśli na konferencję prasową ciastko - warszawską wuzetkę.

"To słowo kojarzy się bardzo dobrze z ciastkiem, ale bardzo źle z wuzetkami wydawanymi na wieżowce po znajomości, (...) wydawanymi w chaotyczny sposób, z chaotycznym rozwojem Warszawy, do którego niestety prezes Kaczyński chciał się przyczynić" - oświadczył prezes MJN.

Dodał, że nie można jednocześnie "mieć ciastko i zjeść ciastko". „Nie można chcieć być obrońcą wartości, czy walczyć z układami, a jednocześnie, po cichu, samemu próbować z takich układów skorzystać, żeby zbudować wieżowiec w centrum Warszawy” - powiedział Mencwel.

Według publikacji "GW" projekt budowy wieżowców przez powiązaną z PiS spółkę Srebrna został wstrzymany ze względu na sprzeciw władz Warszawy i kampanię działacza ruchów miejskich Jana Śpiewaka. Według opublikowanego przez "GW" stenogramu rozmowy, Kaczyński mówił m.in. "póki nie będą rozstrzygnięte (wybory)... po pierwsze nie dostaniemy wuzetki, jak nie wygramy tych wyborów". Szef PiS - pisze "GW" - "narzeka też, że władze Warszawy złośliwie przeszkadzają w inwestycji" i rozważa, czy nie pozwać za to władz Warszawy.