Stefan Löfven, by utrzymać się przy władzy, rozmontował krajową scenę polityczną.
Po czterech miesiącach od wyborów szwedzkiemu parlamentowi udało się wyłonić nowy rząd. Na czele mniejszościowego gabinetu centrolewicowego stanie dotychczasowy premier.
Powodem najdłuższego w szwedzkiej historii politycznego zastoju było umocnienie się populistycznych Szwedzkich Demokratów w parlamencie. Co prawda partia ta wbrew przedwyborczym przewidywaniom zdobyła we wrześniowych wyborach zaledwie o 13 mandatów więcej niż w poprzedniej kadencji, ale to wystarczyło, by zablokować pozostałe siły polityczne. Żaden bowiem z dwóch tradycyjnych bloków – centroprawicy i centrolewicy – nie miał większości 175 mandatów w liczącej 349 posłów izbie. Sprawę komplikowało również to, że populiści zostali otoczeni kordonem sanitarnym – większość polityków z tradycyjnych ugrupowań odmawiała współpracy ze Szwedzkimi Demokratami.
Piątkowe głosowanie w Riksdagu na korzyść Stefana Löfvena oznacza, że socjaldemokraci pomimo najgorszego od ponad stu lat wyniku wyborczego (we wrześniu uzyskali 31 proc. głosów) utrzymają się przy władzy. Liderowi socjaldemokratów po długich negocjacjach udało się nakłonić do poparcia dwa ugrupowania z konkurencyjnego bloku centroprawicy. Lewicowe partie po wrześniowych wyborach mają w parlamencie 144 mandaty. Współpraca z Liberałami i Centrum, którzy łącznie mają 41 posłów, ma zapewnić skuteczne rządy Löfvenowi. Partie, które zgodziły się wesprzeć gabinet, nie będą jednak głosować za pomysłami rządu, lecz mają wstrzymywać się od głosu (w szwedzkim parlamencie liczą się tylko głosy za lub przeciw). Warunkiem współpracy jest przestrzeganie porozumienia.
Licząca 75 punktów umowa to cena, jaką Löfven będzie musiał zapłacić za utrzymanie się na stanowisku szefa rządu. Według niektórych będzie ona dość wysoka, biorąc pod uwagę, że premier będący kiedyś szefem związków zawodowych zobowiązał się w porozumieniu do cięcia podatków i deregulacji rynku pracy.
Co więcej, na mocy umowy osoby starające się o szwedzkie obywatelstwo będą musiały zdać test z języka szwedzkiego oraz z wiedzy o społeczeństwie. Wydłużone zostanie też tymczasowe prawo ograniczające możliwości pobytu migrantów. Punkty dotyczące migracji były z kolei trudne do zaakceptowania dla koalicjanta socjaldemokratów Zielonych. Ale i centroprawicowe partie będą musiały ustąpić, gdy przyjdzie do ustanowienia podatku od połączeń lotniczych.
Wydaje się, że Szwecja przełamała polityczny impas. Wychodzi jednak z niego mocno pokiereszowana. – To była polityczna jesień inna niż wszystkie poprzednie – podsumował przewodniczący Riksdagu Andreas Norlén. Jak mówił, nigdy nie wyobrażał sobie, by droga do skonstruowania rządu mogła być tak długa i trudna.
Szwedzka scena polityczna nie będzie już zresztą nigdy taka sama, bo wskutek rządowych negocjacji rozmontowany został centroprawicowy blok. Osamotnione partie Moderatów i Chrześcijańskich Demokratów zarzucają Liberałom i Centrum zdradę. Teraz obie partie będą skazane na współpracę w opozycji z populistami. – Moją ambicją teraz jest, by Szwedzcy Demokraci stali się wiodącą siłą w ławach centroprawicowej opozycji – powiedział lider ugrupowania Jimmie Åkesson.
Rozpad centroprawicowej Koalicji był jednak spodziewany już od dłuższego czasu. Powodem była różnica zdań dotycząca populistów. Moderaci i chadecy byli o wiele bardziej skłonni do współpracy z nimi, co wykluczały pozostałe dwie partie. Nie do zaakceptowania dla nich był mocny antymigracyjny profil Szwedzkich Demokratów. Na dodatek w przeszłości niektórzy politycy kontrowersyjnego ugrupowania nawiązywali do tradycji nazistowskich. Ale z tak radykalnym obliczem partii zerwał jej obecny szef, dzięki czemu Szwedzcy Demokraci zaczęli rosnąć w siłę. Åkessonowi przypisuje się wyborczy sukces z 2010 r., gdy jego partia po raz pierwszy weszła do Riksdagu.
Dogadanie się lewicy z liberałami dla komentatorów jest dowodem na to, że w Szwecji tradycyjne linie podziału dotyczące spraw gospodarczych przestają mieć znaczenie. Na plan pierwszy wysuwa się migracja.
– Coraz więcej rządów staje się zależnych od antydemokratycznych ugrupowań. Ale Szwecja staje dzisiaj w obronie demokracji i równości. Wybieramy inną drogę – powiedział Stefan Löfven po wygranym głosowaniu. Lider Moderatów Ulf Kristersson, który wcześniej również podjął się zadania skonstruowania rządu, ale nie znalazł poparcia w parlamencie, ma jednak inne zdanie. – Konstelacja, która wybrała premiera, powstała jedynie po to, by realizować demokratycznie wątpliwe pragnienie wykluczenia wpływu na władzę innych ugrupowań, by ich głosy przestały się liczyć – podsumował polityk.