Dwie osoby zginęły w niedzielę w Bangladeszu w starciach podczas odbywających się w tym kraju wyborów parlamentarnych - poinformowała miejscowa policja.

Jedna osoba zginęła w mieście Baszkhali na południu Bangladeszu, gdy policja otworzyła ogień do członków opozycji, którzy, według niej, zaatakowali miejscowe biuro do głosowania.

"Jedna osoba zginęła od kuli. Otworzyliśmy ogień w sytuacji uprawnionej obrony" - powiedział AFP Mahammad Kamal Hossain, szef lokalnej policji.

W okręgu Rangamati na południowym wschodzie kraju z rąk przeciwników politycznych zginął sympatyk rządzącej Ligi Ludowej (AL) - poinformowała miejscowa policja.

Według oficjalnych danych od czasu ogłoszenia 8 listopada daty wyborów parlamentarnych w kraju zginęło sześć osób. Z kolei główne ugrupowanie opozycyjne Nacjonalistyczna Partia Bangladeszu (BNP) twierdzi, że w tym czasie zginęło ośmiu jej zwolenników.

Niedzielne wybory parlamentarne najprawdopodobniej wygra obecna premier, 71-letnia Hasina Wazed, liderka AL, która przy poparciu Indii rządzi silną ręką od 2009 roku; zwycięstwo zapewni jej trzecią z rzędu, a czwartą w ogóle kadencję na czele rządu.

Szefowa BNP, trzykrotna była premier Chaleda Zia, odsiaduje wyrok 17 lat więzienia za korupcję. 73-letnia Zia zaprzecza oskarżeniom, twierdząc, że wyrok ma na celu wyeliminowanie jej z polityki.

W celu zapobieżenia wybuchom przemocy podczas wyborów na ulice całego kraju wysłano 600 tys. policjantów, żołnierzy i członków sił bezpieczeństwa. Władze nakazały w sobotę dostawcom usług natychmiastowe odcięcie do końca dnia wyborczego szybkiego mobilnego internetu, aby zapobiec "plotkom i propagandzie".

Opozycyjna BNP, która w 2014 r. zbojkotowała poprzednie wybory, również teraz ostrzega przed fałszerstwami wyborczymi. Ugrupowanie oskarża rządzącą AL o ataki na opozycję; władze jednak zarzutom tym zdecydowanie zaprzeczają. W tym muzułmańskim w większości kraju uprawnionych do głosowania jest 104 mln osób. (PAP)

jo/