Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz pytany, czy Katarzyna Lubnauer prosiła ludowców o wsparcie w utrzymaniu sejmowego klubu Nowoczesnej, odpowiedział, że może ona liczyć na ich życzliwość. Ale - jak podkreślił - najpierw Nowoczesna "musi zrobić porządek u siebie".

W środę klub PO zmienił nazwę klub parlamentarny Platforma Obywatelska-Koalicja Obywatelska. Dołączyło do niego siedmioro dotychczasowych posłów Nowoczesnej a także usunięty w ubiegłym tygodniu z tej partii poseł Piotr Misiło. Wiceszefową klubu PO-KO została dotychczasowa szefowa klubu Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz. W powstałej sytuacji Nowoczesna ma 14 posłów i nie może tworzyć w Sejmie klubu, tylko koło, gdyż liczba posłów konieczna dla stworzenia klubu to 15.

"Naprawdę źle to wygląda, co się wczoraj wydarzyło" - podkreślił Kosiniak-Kamysz pytany w rozmowie z Fakt24.pl o środowe wydarzenie. Zaznaczył, że rozumie chęć zbliżenia środowisk dość podobnych do siebie, ale chodzi o styl. Szef PSL ocenił, że to bardzo trudny moment dla Nowoczesnej.

Na uwagę, że szef PO Grzegorz Schetyna mówi, iż nie ma żadnego "pożerania" Nowoczesnej, a chodzi o integrowanie środowisk i budowanie wspólnego klubu, polityk PSL stwierdził, że gdyby się połączyły dwa kluby "to pewnie ten efekt łączenia, ten sygnał, byłby bardzo pozytywny". "Teraz jest rozbicie, a nie łączenie na pierwszym miejscu" - zauważył. Zaznaczył, że rozumie trudną sytuację Nowoczesnej po środowych wydarzeniach. Według niego politycy Nowoczesnej muszą jak najszybciej podjąć decyzję. Jak zaznaczył, wie, "jak jest trudno utrzymać klub w parlamencie".

Pod koniec stycznia podlaski poseł Mieczysław Baszko przeszedł z klubu PSL do klubu PiS, gdyż postanowił związać się z Porozumieniem, partią wicepremiera Jarosława Gowina. Oznaczało to, że jest 14 posłów PSL i może nie być w Sejmie klubu Stronnictwa. Wówczas do klubu PSL dołączył poseł Michał Kamiński z Unii Europejskich Demokratów, a szefowie PSL i UED zapowiedzieli powołanie federacyjnego klubu, który będą tworzyć obie partie zachowujące swoją podmiotowość. Klub taki powstał w lutym i liczy obecnie 17 posłów.

Kosiniak-Kamysz zapytany, czy szefowa Nowoczesnej była już u niego z prośbą o pomoc, przyznał że rozmawiali w środę wieczorem. "Będziemy pewnie jeszcze dzisiaj rozmawiać" - dodał szef PSL.

Dopytywany, czy Lubnauer prosiła o wsparcie w utrzymaniu klubu, prezes PSL odpowiedział: "może liczyć na naszą życzliwość". "I tutaj nie ma dwóch zdań" - dodał. Dopytywany, czy szefowa Nowoczesnej może też liczyć na jednego posła, dzięki któremu klub mógłby dalej funkcjonować, Kosiniak-Kamysz odpowiedział: "My sami mamy dość skromną trzódkę".

"Jesteśmy - Bogu dzięki - razem w klubie PSL -UED i fajnie się nam współpracuje od roku. Jestem bardzo zadowolony, bo dwa różne środowiska zachowały swoją podmiotowość, tu każdy ma i swoją nazwę, i wrażliwość, i możliwość głosowania tak jak partie i osoby chcą, i dbamy nawzajem żeby te relacje były dobre" - zaznaczył Kosiniak-Kamysz. Dodał, że "to jest przykład jak można w fajny sposób stworzyć coś dobrego".

Szef PSL ocenił też, że "najpierw Nowoczesna musi u siebie zrobić porządek". "Bo jeśli jednak duża część działaczy, nie tylko posłów, ale również w strukturze partyjnej odeszła, liderów - Kamila Gasiuk-Pihowicz była przecież jednym z liderów, no to my takiej sytuacji nigdy nie mieliśmy w ostatnich latach w PSL" - dodał.

Kosiniak-Kamysz stwierdził, że sprowadzanie rozmowy do "wypożyczenia" posła dla Nowoczesnej, byłoby krzywdzące dla całej tej formacji politycznej". "Bo to, nie o to chodzi" - powiedział. Szef PSL zaznaczył, że jeśli odchodzi grupa, a nie tylko jeden poseł, to politycy Nowoczesnej muszą w takiej sytuacji "podjąć własne decyzje, zrobić porządek u siebie, bo nie wiadomo jaka jest perspektywa".

Powtórzył, że w przypadku utworzenia klubu PSL-UED doszło do porozumienia dwóch formacji politycznych, które zachowały swoją podmiotowość i tożsamość. Przyznał, że jedna z tych formacji to zaledwie kilka osób, ale - jak podkreślił - bez kilku osób nie byłoby dziś tego klubu. "Doceniamy to i potrafimy nawet mniejszą formację uszanować, bo mniejszy potrzebuje czasem więcej tlenu, żeby móc oddychać i ten duży partner jest odpowiedzialny za mniejszego. Nie zawsze to rozumiała koalicja PO-PSL" - stwierdził Kosiniak-Kamysz. (PAP)