Do 29 listopada odroczył Sąd Najwyższy ogłoszenie orzeczenia ws. kasacji złożonych od wyroku w procesie dotyczącym zawalenia się hali Międzynarodowych Targów Katowickich w 2006 r. Podczas środowej rozprawy SN rozpoznał te kasacje.

Łącznie - po prawomocnie zakończonej we wrześniu zeszłego roku przed Sądem Apelacyjnym w Katowicach sprawie dotyczącej zawalenia się hali MTK - do SN wpłynęło sześć kasacji. Złożyli je obrońcy pięciorga skazanych oraz - w odniesieniu do uniewinnionego b. członka zarządu MTK - prokuratura.

W środę SN podczas trzygodzinnej rozprawy wysłuchał prokuratora, obrońców oraz uniewinnionego b. członka zarządu MTK - Nowozelandczyka Bruce'a R., który pojawił się w SN i odniósł do kasacji prokuratury.

Z uwagi na "zawiły charakter sprawy" ogłoszenie orzeczenia SN odroczył do 29 listopada do godz. 14.

Prawomocne rozstrzygnięcie w tej sprawie zapadło we wrześniu zeszłego roku. Sąd apelacyjny wymierzył kary od 1,5 do 9 lat więzienia pięciu oskarżonym, cztery osoby zostały uniewinnione.

Najsurowszą karę 9 lat więzienia SA orzekł wobec projektanta hali Jacka J. za sprowadzenie katastrofy z tzw. zamiarem ewentualnym. Sąd uznał, że J. mógł liczyć się z tym, iż budowla może się zawalić. Według biegłych główną przyczyną tragedii były właśnie błędy w projekcie wykonawczym pawilonu. Odbiegał on znacząco od sporządzonego prawidłowo projektu budowlanego. Pawilon mógł runąć w każdej chwili, już od momentu wybudowania go.

"Jego przestępcze działanie było długotrwałe, cechowało się znacznym stopniem determinacji w dążeniu do celu, jakim była realizacja kontraktu o projektowanie hali, mimo iż nie posiadał koniecznych umiejętności i uprawnień projektanta konstrukcji, a funkcję taką bezpodstawnie i bezprawnie sobie przypisywał, wprowadzając inne osoby w błąd" - podkreślał sąd odnosząc się do winy J.

Ponadto skazani zostali: były członek zarządu spółki MTK Ryszard Z. na 2 lata więzienia, dyrektor techniczny spółki Adam H. na 1,5 roku, rzeczoznawca budowlany Grzegorz S. na 2 lata oraz były inspektor nadzoru budowlanego w Chorzowie Maria K. na 2 lata.

Obrońcy tych skazanych zawnioskowali przed SN albo o uniewinnienie swych klientów, albo o przekazanie ich spraw do ponownego rozpoznania.

"Sąd apelacyjny nie przedstawił żadnych argumentów na twierdzenie, że mój klient przewidywał możliwość zawalenia się hali i na to się godził" - mówił przed SN mec. Jan Widacki broniący Jacka J. Jak dodał po ponad 12 latach od katastrofy "emocje w dużej mierze opadły, jest czas, żeby na to popatrzeć z dystansu". "W postępowaniu dotychczas nikt tej winy dokładnie nie ustalił" - zauważył.

Uniewinnieni zostali wykonawcy hali oraz były członek zarządu MTK Bruce R., wobec którego prokuratura domaga się uchylenia wyroku i przekazania tego wątku do ponownego rozpoznania. Prokuratura kwestionuje przyjęcie przez SA, że R. działał w "usprawiedliwionym błędzie" i nie mógł przewidzieć popełnienia przestępstwa.

"Zdaniem prokuratora prawidłowa ocena materiału dowodowego winna prowadzić do wniosku, że błąd R. nie był usprawiedliwiony" - argumentował przed SN prok. Grzegorz Krysmann. Dodał, że według oskarżyciela sprzeczne z zasadami logiki było przyjęcie, że kompetentni pracownicy nie przekazali R. informacji o ugięciu konstrukcji dachu pawilonu.

R. powiedział przed SN, że "z jego osobistego punktu widzenia, jako członka zarządu, nie było informacji, że coś jest niezrobione ze śniegiem" na dachu. "Byłem szczerze przekonany, że sytuacja jest opanowana" - dodał.

Do katastrofy hali MTK doszło w styczniu 2006 r. Była to największa katastrofa budowlana w historii Polski. Po zawaleniu się dachu hali zginęło 65 osób uczestniczących w targach gołębi pocztowych, a ponad 140 zostało rannych, w tym 26 doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Proces karny w sprawie katastrofy toczył się od maja 2009 r. i był jednym z największych w historii śląskiego wymiaru sprawiedliwości. W związku z katastrofą hali prokuratura oskarżyła pierwotnie 12 osób - jedna z nich dobrowolnie poddała się karze, inny oskarżony zmarł w trakcie procesu, a sprawa kolejnego została wyłączona do odrębnego postępowania ze względu na stan zdrowia.

Podczas siedmiu lat procesu odbyło się ponad 200 rozpraw, które - jak obliczył jeden z adwokatów - trwały blisko 1250 godzin. W sprawie zgromadzono ponad 300 tomów akt głównych. Przed sądem przesłuchano 141 świadków, zeznania wielu innych odczytano. Opinie składało aż pięć zespołów biegłych. Wyrok w pierwszej instancji zapadł przed Sądem Okręgowym w Katowicach w czerwcu 2016 r.

"Śmierć 65 osób, setki rannych i tysiące narażonych na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i kalectwa. To wszystko spowodowane nie klęską żywiołową wywołaną siłami przyrody, których człowiek nie potrafił okiełznać, lecz będące rezultatem sumy ludzkich błędów, lekceważenia przepisów, zwykłego niechlujstwa i traktowania wszystkich pojawiających się w długim czasie sygnałów ostrzegawczych z perspektywy: jakoś to będzie" - wskazał w zeszłym roku sąd apelacyjny uzasadniając prawomocny wyrok.

W kwietniu Sąd Okręgowy w Warszawie w sprawie zainicjowanej pozwem zbiorowym ok. 90 krewnych ofiar katastrofy orzekł, że Prezydent Chorzowa oraz Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Chorzowie - jako organy Skarbu Państwa - ponoszą cywilną odpowiedzialność za katastrofę.

Składając pozew zbiorowy krewni ofiar nie domagali się konkretnych kwot odszkodowań, lecz chcieli uznania, że za tragedię odpowiada państwo, co ma ułatwić późniejsze dochodzenie przez nich roszczeń. Istotne znaczenie dla tego rozstrzygnięcia cywilnego miał wcześniejszy prawomocny wyrok w procesie karnym. Rozstrzygnięcie w sprawie pozwu zbiorowego jest nieprawomocne. Akta tej sprawy cywilnej zostały przekazane do Sądu Apelacyjnego w Warszawie w celu rozpoznania apelacji.