Sejm rozpatrzy w czwartek sprawozdanie komisji regulaminowej i spraw poselskich ws. udzielenia zgody na uchylenie immunitetu oraz tymczasowe aresztowanie Stanisława Gawłowskiego. Komisja opowiedziała się dwa tygodnie temu za udzieleniem takiej zgody.

W kwietniu tego roku zachodniopomorska delegatura Prokuratury Krajowej w Szczecinie postawiła Gawłowskiemu (posłowi, w przeszłości także sekretarzowi generalnemu PO) pięć zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym. Dotyczą one okresu, kiedy polityk pełnił urząd wiceministra ochrony środowiska. Gawłowski przebywał następnie trzy miesiące w areszcie, który opuścił w lipcu tego roku, po wpłaceniu pół miliona złotych kaucji.

W czerwcu prokuratura w Szczecinie skierowała do Sejmu kolejny wniosek o uchylenie posłowi Platformy immunitetu oraz wyrażenie przez Sejm zgody na zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu. Nowe zarzuty mają mieć związek z kupnem apartamentu w Chorwacji, który - według śledczych - Gawłowski miał przyjąć jako łapówkę od kołobrzeskiego biznesmena Bogdana K. Formalnie właścicielami nieruchomości są teściowie pasierba Gawłowskiego.

Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych rozpatrzyła wniosek prokuratury 8 listopada. Opowiedziała się za tym, by Sejm uchylił immunitet posłowi PO oraz wyraził zgodę na zastosowanie wobec niego tymczasowego aresztu.

Prok. Małgorzata Zapolnik, Naczelnik Zachodniopomorskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej, prezentując wniosek podczas obrad komisji podkreślała m.in., że dwa nowe zarzuty, które prokuratura chce postawić Gawłowskiemu, zagrożone są karą do 10 lat pozbawienia wolności. "Tą to czyny poważne. Wskazać należy też, iż sam fakt podjęcia działań zmierzających do ukrycia przyjętej korzyści majątkowej, poprzez zawarcie fikcyjnej umowy na osoby trzecie (chodzi o teściów pasierba Gawłowskiego - PAP) stanowi też o obawie matactwa w przedmiotowej sprawie" - wskazywała prokurator.

Gawłowski nie brał udziału w posiedzeniu komisji. Bronili go posłowie PO, zdaniem których wniosek prokuratury ma charakter polityczny. Robert Kropiwnicki uznał formułowane przez śledczych zarzuty wobec Gawłowskiego za "lipne". Przypomniał, że jego sprawą zajmowały się już w tym roku sądy, które decydowały w sprawie zastosowania wobec niego aresztu, a następnie o wyrażeniu zgody na to, by polityk mógł wyjść po wpłaceniu kaucji.

"Często słyszę taką frazę: +żeby poseł Gawłowski, jak każdy obywatel...+, tylko jak każdemu obywatelowi sąd mówi, że sprawa się nie nadaje do aresztu, to się sprawa kończy, a w przypadku posła Gawłowskiego, sprawa wraca. A wraca dlatego, że jest posłem, politykiem, i dlatego prokuratura polityczna niestety próbuje się ciągle w tej sprawie odgrywać" – przekonywał Kropiwnicki.

Rajmund Miller (PO) zauważył, że Gawłowski od lipca przebywa na wolności. "Chciałbym więc zapytać, jakie macie państwo podstawy, by sądzić, że w tej sprawie będzie mataczył? Gdyby to robił, to by robił to od lipca. Nie rozumiem, dlaczego chcecie znów zastosować areszt" - mówił poseł Platformy.

Szef komisji regulaminowej Włodzimierz Bernacki (PiS) ocenił w rozmowie z PAP, że prokuratura przedstawiła silne dowody na to, że Gawłowski mógł dopuścić się zarzucanych mu czynów. Zwrócił uwagę, że komisja regulaminowa najczęściej rozpatruje wnioski o uchylenie immunitetów posłów w sprawach wykroczeń. "Powiedziałbym, w cudzysłowie oczywiście, że to są sprawy drobne w stosunku do tych kwestii i zarzutów, które pojawiły się tutaj. Tutaj mamy do czynienia z sytuacją posła, który pełniąc funkcję sekretarza stanu w Ministerstwie Ochrony Środowiska - wszystko na to wskazuje – wykorzystywał tę swoją funkcję i czerpał z tego tytułu korzyści majątkowe w postaci np. konkretnych kwot pieniędzy, które przyjmował, ale również zarzuty, które dotyczą przyjmowania pieniędzy na kampanię wyborczą PO" – podkreślał Bernacki.

Jeśli sejmowa większość zgodzi się na uchylenie immunitetu Gawłowskiemu i zastosowanie wobec niego aresztu, decyzję w tej sprawie będzie podejmował sąd.

Jeszcze przed posiedzeniem komisji Gawłowski wnioskował do Bernackiego o przełożenie posiedzenia w jego sprawie. Jak twierdził, nie otrzymał w odpowiednim czasie dokumentów z prokuratury. "PiSowskie prawo! Zwołują komisję w sprawie, która mnie dotyczy. Marszałek ma obowiązek dostarczyć mi wniosek prokuratury, który ponoć od miesięcy jest w Sejmie. Tylko ja go ciągle nie dostałem. Nie mogę się bronić! To wszystko to farsa. #SądKapturowyPiS" - napisał polityk na Twitterze.

Innego zdania był wówczas Bernacki. Według niego poseł PO wcześniej dwukrotnie odmówił przyjęcia dokumentów z prokuratury. Raz miał to zrobić, kiedy próbowano dostarczyć je na jego adres domowy, drugi raz – na adres jego biura poselskiego.

Następnego dnia po posiedzeniu komisji Gawłowski napisał na Twitterze: "Prokuratorzy z nadania pisowskiego, to kasta uprzywilejowana". "Im w walce z opozycją wolno wszystko. Pomawiać, kłamać, stosować areszty wydobywcze. W demokratycznym państwie prawa jest to niedopuszczalne!" - ocenił polityk.