Mieszkańcy Haiti protestują przeciwko "zaginięciu" 2 miliardów dolarów, czyli całości funduszu rozwoju kraju. Kilka osób zostało rannych podczas demonstracji, które odbyły się w ostatnich dniach w stolicy kraju, Port-au-Prince, i innych miastach.

W czasie czwartkowego protestu w centrum Port-au-Prince co najmniej trzy osoby zostały ranne, gdy policja otworzyła ogień do demonstrujących. Dzień wcześniej obrażenia odniosło sześć osób.

Organizatorami kolejnych w ciągu ostatnich tygodni demonstracji Haitańczyków przeciwko korupcji na najwyższych szczeblach władzy były komitety obywatelskie powołane przez ludność kraju. Domagają się one wszczęcia dochodzeń prokuratorskich w sprawie tzw. Funduszu Petrocaribe przeznaczonego na inwestycje gospodarcze w jednym z najmniej rozwiniętych krajów świata, jakim pozostaje Haiti.

17 października podczas gwałtownych protestów w stolicy Haiti policja zabiła sześciu uczestników demonstracji.

25 października premier Haiti Jean Henry Ceant oświadczył, że rząd zbada "rzekome niedociągnięcia w wydatkowaniu funduszu rozwoju Petrocaribe" i powoła w tym celu "niezależną komisję".

W odpowiedzi na tę obietnicę komitety obywatelskie zapowiedziały na 18 listopada kolejną masową demonstrację, której uczestnicy "ocenią" działania rządu.

Dochodzenie prowadzone wcześniej przez specjalną komisję, którą powołał Senat, wykazało, że 2 miliardy dolarów uzyskane dzięki zyskom ze sprzedaży sprowadzanej po specjalnych, zaniżonych cenach wenezuelskiej ropy naftowej, czyli fundusze mające posłużyć sfinansowaniu 200 projektów inwestycyjnych na Haiti, zostały rozkradzione przez dyrektorów i urzędników przedsiębiorstw.

Nikt jednak nie stanął przed sądem.

Jednym z żądań protestującej opozycji haitańskiej jest ustąpienie prezydenta kraju Jovenela Moise, którego opozycja obarcza winą za całkowitą bezkarność praktyk i powiązań korupcyjnych w aparacie państwowym.(PAP)