Prezydent Iranu Hasan Rowhani powiedział w środę, że Arabia Saudyjska nie zabiłaby krytycznego wobec władz w Riajdzie dziennikarza Dżamala Chaszodżdżiego bez protekcji USA.

"Nie wydaję mi się, że państwo mogłoby odważyć się na zorganizowanie takiej zbrodni bez protekcji ze strony USA" - oświadczył Rowhani. "Gdyby nie było amerykańskiej protekcji, to czy Jemeńczycy wciąż musieliby znosić brutalne bombardowania?" - zapytał.

Szyicki Iran, rywalizujący na Bliskim Wschodzie z sunnicką Arabią Saudyjską, jest mocno zaangażowany w konflikt w Syrii oraz wspiera rebeliantów Huti w wojnie w Jemenie. Koalicja pod wodzą Saudyjczyków oskarżana jest o zbrodnie wojenne w tym ostatnim kraju.

Rowhani uważa też, że "nikt nie mógł sobie wyobrazić", iż współcześnie "będziemy świadkami takiego zorganizowanego morderstwa". Wezwał tureckie władze do przeprowadzenia bezstronnego śledztwa.

Ponad dwa tygodnie od zaginięcia Chaszodżdżiego władze Arabii Saudyjskiej przyznały w nocy z piątku na sobotę, że został on zabity w konsulacie saudyjskim w Stambule. Oficjalna saudyjska agencja prasowa SPA poinformowała, że dziennikarz zginął podczas kłótni i bójki na pięści do jakiej doszło w placówce między nim a "wieloma osobami".

2 października krytyczny wobec rządów następcy tronu saudyjskiego księcia Muhammada ibn Salmana Chaszodżdżi wszedł do konsulatu Arabii Saudyjskiej w Stambule, by załatwić formalności związane ze zmianą stanu cywilnego, po czym ślad po nim zaginął.

Władze Turcji od początku podejrzewały, że dziennikarz został zamordowany w konsulacie, a jego ciało zostało stamtąd wywiezione. Przez ponad dwa tygodnie Rijad konsekwentnie odrzucał oskarżenia o zamordowanie Chaszodżdżiego. (PAP)

mobr/ ap/