Wspólna konferencja prasowa po ostatniej wizycie Viktora Orbána z Władimirem Putinem została zdominowana przez komentarze na temat zestrzelonego rosyjskiego samolotu zwiadu radioelektronicznego w Syrii. Szkoda, bo być może opinia publiczna dostrzegłaby nowe tony, jakie pojawiły się w relacjach węgiersko-rosyjskich. Nie ma mowy o trzęsieniu ziemi. Trzeba raczej mówić o pewnym przesunięciu akcentów, które może zwiastować rewizję linii politycznej Budapesztu względem Moskwy.
Liderzy obydwu państw spotykają się regularnie. W ubiegłym roku znany z zamiłowania do judo przywódca Rosji odwiedził Budapeszt przy okazji mistrzostw świata w tej dyscyplinie. W tym roku, w związku z mundialem, rewizytę składał kochający piłkę Orbán. Gdyby uwzględnić obecność silnej węgierskiej delegacji na majowym Forum Ekonomicznym w Petersburgu, to trzeba się zgodzić z tezą Władimira Putina, że częstotliwość spotkań dowodzi, iż współpraca jest owocna. Putin w trakcie konferencji prasowej powiedział nawet, że Węgry są jednym z najważniejszych europejskich partnerów Rosji, szczególnie w kwestiach gospodarczych. Także i teraz ekonomia zdominowała rozmowy.
Budapeszt zabiegał i uzyskał przedłużenie umów z rosyjskim Gazpromem na dostawy gazu ziemnego po 2019 r. Warto jednak zwrócić uwagę, że na wspólnej konferencji nie mówiło się o nowej wieloletniej umowie, a jedynie o dostawach w 2020 r. Niewątpliwie Budapeszt chce wiązać ewentualne przedłużenie porozumienia z rozstrzygnięciem dotyczącym europejskiej nitki Tureckiego Potoku. Gazociąg ten ma dotrzeć do czarnomorskiego wybrzeża Turcji w 2019 r. i Węgrzy już rozpoczęli zabiegi, aby prócz Bułgarii i Serbii przebiegał on przez Węgry i łączył się z gazowym systemem Słowacji.
Przy czym koszty inwestycji – jak chce Budapeszt – winni ponieść Rosjanie. Dodatkowo Węgry uzyskały zapewnienia Moskwy o kontynuowaniu lukratywnego wspólnego kontraktu na dostawę 1,2 tys. pasażerskich wagonów kolejowych do Egiptu (wagony zbudowane zostaną przez węgierskie firmy), gwarancje rozbudowy elektrowni atomowej w Paks i przeznaczenia 40 proc. wydatkowanych środków na kontrakty z węgierskimi firmami (inwestycja o wartości 12 mld euro kredytowana jest przez Moskwę) oraz otwarcie rosyjskiego rynku dla węgierskich farmaceutyków i uruchomienie nowych połączeń lotniczych.
O ile łatwo wskazać, co ugrali Węgrzy, o tyle trudno dać odpowiedź, co na wzajemnych relacjach zyskuje Moskwa. Nawet na poziomie retorycznym można dostrzec wyraźne przesunięcie akcentów w wypowiedziach węgierskich polityków. Jeszcze w ubiegłym roku szef MSZ Péter Szijjártó mówił w wywiadzie dla RIA Nowosti, że „trzyma kciuki, aby Stany Zjednoczone porozumiały się z Rosją”, i dodawał, że jego zdaniem stanowisko państw europejskich w sprawie sankcji wobec Rosji było wywołane presją ze strony Waszyngtonu, ale teraz, „jeśli podobnej presji nie będzie albo będzie ona nie tak silna, więcej państw Unii Europejskiej będzie śmielej mówić o potrzebie bardziej pragmatycznego nastawienia”.
Teraz w jego wypowiedziach słychać zupełnie inne tony. Pytany przez dziennikarzy, czy perspektywa sankcji wobec Węgier ułatwia mu zrozumienie sytuacji Rosji, Szijjártó mówi, że nie należy łączyć obu kwestii. A w sprawie sankcji wobec Rosji, dostrzegając stosowanie przez Unię podwójnych standardów, Szijjártó mówi, że Budapeszt nie wystąpi przeciw europejskiej jedności w tej sprawie. W Moskwie już dostrzeżono, że Węgry przyłączyły się do reakcji związanej z otruciem Siergieja Skripala, wydalając ze swej stolicy jednego rosyjskiego dyplomatę. Węgrzy nie musieli tego robić, bo takie kraje jak Austria, Bułgaria czy Słowenia zajęły bardziej stonowaną postawę.
Dodatkowo w trakcie ostatniej kampanii wyborczej do węgierskiego parlamentu prokuratura oskarżyła jednego z liderów opozycyjnego prawicowego Jobbiku Bélę Kovácsa, że jest rosyjskim agentem, a trzeba pamiętać, że jego formacja jest siostrzanym ugrupowaniem rosyjskiej partii władzy Jedna Rosja. Na to nałożyły się wypowiedzi samego Orbána, który przed niedawnym szczytem NATO określił Rosję mianem „zagrożenia dla Europy”, a także deklaracje rządu o zainteresowaniu dywersyfikacją źródeł dostaw gazu dzięki budowie połączeń z Chorwacją, Polską i Rumunią. Tę zmianę tonu wobec Rosji obserwatorzy wiążą z umacnianiem się Trójmorza oraz zmianą polityki USA. Jeżeli dojdzie do wizyty Orbána w Waszyngtonie, o co Budapeszt ponoć usilnie zabiega, być może będziemy mogli obserwować trwalsze przedefiniowanie polityki wobec Rosji.