Podane przez "Gazetę Wyborczą" informacje, że Lech Kaczyński, jako prokurator generalny, wpływał na decyzje o postawieniu zarzutów popełnienia przestępstwa Tomaszowi Komendzie, są nieprawdziwe - oświadczyła w poniedziałek Prokuratura Krajowa.

Według PK, zarzuty "zgwałcenia skutkującego śmiercią pokrzywdzonej" zostały postawione podejrzanemu na dwa miesiące przed powołaniem Lecha Kaczyńskiego na stanowisko Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego.

Tomasza Komendę skazano niesłusznie za zabójstwo, do którego doszło 31 grudnia 1996 r. w Miłoszycach pod Wrocławiem.

"Gazeta Wyborcza" napisała w poniedziałek, że o przypadku gwałtu i morderstwa w Miłoszycach, ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński mówił w wywiadzie dla tego dziennika w listopadzie 2000 roku, podając go jako przykład patologii niewydolnego systemu wymiaru sprawiedliwości, który nie jest w stanie skazywać przestępców.

"Brutalnie zgwałcono, a później zamordowano 15-letnią dziewczynkę, właściwie jeszcze dziecko. Znaleziono jej ciało z rozerwanymi narządami rodnymi. I prokurator powiada pełnomocnikowi rodziny, że co najwyżej może jednemu ze sprawców postawić zarzut gwałtu. Są ślady zębów tego zbira, ślady DNA, wszelkie możliwe znaki - i nie można postawić zarzutu. Taki sposób interpretacji praw człowieka, które czynią przestępców bezkarnymi, a ofiary bezbronnymi, stanowi zagrożenie dla porządku społecznego" - mówił Lech Kaczyński w wywiadzie.

Według "GW", "w kwietniu 2001 roku prokurator Tomasz Fedyk skierował do sądu akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi Komendzie", a potem Komendę skazano na 25 lat. "W tamtych czasach każdy pogląd ministra to było zalecenie do wykonania" - powiedział "Wyborczej" były zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik.

Odnosząc się do treści artykułu "Wyborczej", PK stwierdziła, iż zawiera on nieprawdziwe informacje. "Nieprawdą jest, że w 2000 r. ówczesny Prokurator Generalny Lech Kaczyński wpływał na decyzje Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu o przedstawieniu Tomaszowi Komendzie zarzutów popełnienia przestępstwa" - doprecyzowano w komunikacie działu prasowego Prokuratury.

Jak zaznaczyła PK, zarzuty "zgwałcenia skutkującego śmiercią pokrzywdzonej" zostały postawione Komendzie 18 kwietnia 2000 r., "czyli na dwa miesiące przed powołaniem Lecha Kaczyńskiego na stanowisko Ministra Sprawiedliwości Prokuratora Generalnego", zaś akt oskarżenia "został skierowany do Sądu Okręgowego we Wrocławiu 2 kwietnia 2001 r. i zawierał te same zarzuty, które zostały ogłoszone rok wcześniej".

Prokuratura zapewniła ponadto, że w dokumentacji sprawy "nie ma żadnych poleceń Prokuratora Generalnego dotyczących sposobu zakończenia tego postępowania".

"Zmiany kwalifikacji czynu ze zgwałcenia skutkującego śmiercią pokrzywdzonej na zabójstwo w związku ze zgwałceniem dokonał Sąd Okręgowy we Wrocławiu. 14 listopada 2003 r. Sąd ten uznał Tomasza Komendę za winnego popełnienia zabójstwa z związku ze zgwałceniem i skazał go na karę 15 lat pozbawienia wolności" - poinformowała PK.

Jak dodano, zmiana tej kary na 25 lat pozbawienia wolności nastąpiła z kolei na skutek decyzji Sądu Apelacyjnego po apelacji oskarżyciela posiłkowego, którym byli rodzice ofiary.

Tomasz Komenda w 2004 r. został prawomocnie skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo i zgwałcenie 15-latki. Odsiadywał ten wyrok w Zakładzie Karnym w Strzelinie. W połowie marca został przez sąd penitencjarny przy Sądzie Okręgowym we Wrocławiu warunkowo zwolniony z odbywania kary i wyszedł na wolność po 18 latach więzienia. Według prokuratury - która zgromadziła nowe dowody w tej sprawie - mężczyzna nie popełnił zbrodni, za którą został skazany. 16 maja Sąd Najwyższy uniewinnił Tomasza Komendę.

Z prośbą o ponowne zajęcie się sprawą Tomasza Komendy do ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego zwrócili się w zeszłym roku rodzice Małgorzaty K. Śledztwo zostało wznowione w 2017 r. W czerwcu ubiegłego roku prokuratura poinformowała, że w sprawie zbrodni zatrzymano Ireneusza M. Prokurator przedstawił mu zarzut popełnienia przestępstwa zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa piętnastoletniej Małgorzaty K.