Dżabarow, który jest wiceprzewodniczącym komisji spraw zagranicznych Rady Federacji, wyższej izby parlamentu Rosji, powiedział agencji RIA-Nowosti, iż zapewne Rosja zażąda zwołania RB ONZ. Oświadczył, że od reakcji Rosji zależy to, czy dojdzie do powtórnych ostrzałów w Syrii ze strony krajów zachodnich.
Inny parlamentarzysta z Rady Federacji, Andriej Klimow, komentując naloty zachodniej koalicji ocenił, że "Amerykanie i ich sojusznicy uczynili wszystko, by nie zahaczyć o rosyjskie oddziały w Syrii".
Jednakże w oświadczeniach rosyjskich parlamentarzystów dominują zarzuty o agresję ze strony USA. Pojawiają się także oskarżenia, iż USA przeprowadzając ostrzał chcą "zniszczyć dowody" na "sfałszowanie ataku chemicznego" we Wschodniej Gucie czy uniemożliwić pracę ekspertów z Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW). Taką opinię wyraził m.in. szef komisji spraw zagranicznych Rady Federacji Konstantin Kosaczow.
Połączone siły lotnictwa amerykańskiego, brytyjskiego i francuskiego przeprowadziły nad ranem w sobotę serię nalotów w Syrii w ramach akcji odwetowej za użycie broni chemicznej podczas ataku 7 kwietnia w mieście Duma we Wschodniej Gucie, na wschód od Damaszku, w którym miało zginąć ponad 60 osób. Operacja koalicji rozpoczęła się w sobotę o godz. 4 czasu lokalnego w Syrii (o godz. 3 w Polsce). Siły zbrojne USA podały, że celem bombardowań był wojskowy ośrodek naukowo-badawczy w Damaszku, zajmujący się technologią broni chemicznej oraz składy znajdujące się na zachód od miasta Hims.