Na podstawie materiałów przekazanych przez policję, Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe sprawdza, czy są podstawy do wszczęcia śledztwa związanego z happeningiem Młodzieży Wszechpolskiej. W piątek jej działacze spalili kukłę z podobizną Ryszarda Petru.

Jak powiedział PAP we wtorek szef tej prokuratury Wojciech Zalesko, śledczy sprawdzają czy w trakcie tego happeningu doszło do popełnienia przestępstwa polegającego na grożeniu "innej osobie popełnieniem przestępstwa na jej szkodę", sprawdza też czy nie było publicznego nawoływania do popełnienia występku.

Policja już wcześniej podawała, że ustaliła personalia osób, które spaliły wtedy kukłę z podobizną b. przewodniczącego Nowoczesnej, a materiał zebrany przez funkcjonariuszy przekazała prokuraturze. Ta na postępowanie sprawdzające i podjęcie decyzji, czy są podstawy do wszczęcia śledztwa, ma 30 dni.

W miniony poniedziałek sam Ryszard Petru informował dziennikarzy w Poznaniu, że w związku z happeningiem Młodzieży Wszechpolskiej w Białymstoku złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa pomówienia, znieważenia funkcjonariusza publicznego i nawoływania do nienawiści. Polityk nie mówił, gdzie je złożył; prokurator Zalesko powiedział we wtorek PAP, że takie zawiadomienie na razie do Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe (właściwej miejscowo) nie dotarło. Zawiadomienie złożył też przewodniczący Nowoczesnej w Podlaskiem poseł Krzysztof Truskolaski - prokuratura dołączyła je do sprawy.

Happening Młodzieży Wszechpolskiej (MW) odbył się w miniony piątek na placu przed Teatrem Dramatycznym w Białymstoku. Podpalono kukłę - marzannę, która miała twarz ze zdjęciem Ryszarda Petru.

Przedstawiciele MW we wtorek na konferencji prasowej w Białymstoku po raz kolejny mówili o intencjach swojej piątkowej akcji. "Nasz przekaz jest prosty: wraz z odejściem zimy, na podstawie obiektywnych przesłanek, na które nie mamy wpływu, prawdopodobnie pan Ryszard Petru jak i cała partia Nowoczesna, wydaje się, że schodzi z polskiej sceny politycznej, a przynajmniej zostaje mocno w tyle. I to jest fakt. My chcieliśmy to jedynie zaakcentować" - wyjaśniał prezes Młodzieży Wszechpolskiej w Białymstoku Bartosz Sokołowski.

Dodał, że happening był "umiarkowaną, polityczną groteską", nie chodziło jego uczestnikom o nawoływanie do nienawiści, a Ryszard Petru to - jego zdaniem - "wyolbrzymia i nadinterpretowuje".

"Wszelkie insynuacje, że były to groźby, że mieliśmy na celu nawoływanie do nienawiści są niezasadne (...) Uważam, że nie można przypisać nam żadnych negatywnych intencji" - mówił Sokołowski. "My absolutnie nie mamy zamiaru palić nikogo w sposób rzeczywisty, ani nie mamy nigdy na celu nawoływać do żadnej nienawiści. Retoryka, iż możemy kiedyś palić książki, domy, jest całkowicie niezasadna" - dodał.

Sokołowski uważa, że uczestnicy happeningu nie popełnili "żadnych" zarzucanych im czynów. "Stąd też chcielibyśmy zaapelować, aby pan Ryszard Petru jednak trochę pokłonił się bardziej nad działalnością polityczną, swoją i własnej partii, i na tym +fokusował+ swoje działania, nie zaś straszył młodych ludzi prokuraturą" - mówił Sokołowski.

Pytany czy zamierza przeprosić Ryszarda Petru powiedział, że nie. "My, jako Młodzież Wszechpolska jesteśmy znani z wielu wyrazistych happeningów. W Polsce wierzymy, że mamy duże standardy poszanowania wolności słowa i wyrażania nawet dobitnej krytyki, czego elementem, czego aktem był nasz piątkowy happening" - powiedział dziennikarzom Sokołowski.(PAP)

autor: Robert Fiłończuk, Izabela Próchnicka