Trzy dni po wyborach we Włoszech mnożą się koncepcje wyjścia z impasu, do jakiego doszło z powodu braku wyraźnej większości - pisze środowa włoska prasa. Rozważany jest zarówno rząd Ruchu Pięciu Gwiazd z centrolewicą jak i gabinet zwycięskiej centroprawicy.

Kolejną opcją braną pod uwagę jest także rozpisanie nowych wyborów.

„La Repubblica” najwięcej miejsca poświęca rozłamowi w rządzącej dotąd centrolewicowej Partii Demokratycznej, w której pojawiły się koncepcje poparcia rządu Ruchu Pięciu Gwiazd, czym – jak dodaje - „kusi” jego polityczny lider i kandydat na premiera Luigi Di Maio.

Gazeta pisze o „buncie” części polityków PD wobec idei porozumienia z antysystemowym ruchem i zauważa, że to ugrupowanie patrzy nie tylko na centrolewicę, która poniosła porażkę w wyborach zdobywając mniej niż 20 proc. głosów. W razie braku wsparcia ze strony Partii Demokratycznej ruch założony przez komika Beppe Grillo rozważa też możliwość porozumienia z Ligą Północną, najsilniejszą partią bloku centroprawicy, by razem z nią uchwalić nową ordynację wyborczą i rozpisać nowe wybory - dodaje dziennik.

„Corriere della Sera” przytacza wyniki sondażu Instytutu Ipsos, według których co trzeci Włoch opowiada się za powstaniem rządu Ruchu Pięciu Gwiazd, czyli pierwszego ugrupowania w obu izbach parlamentu i prawicowej Ligi Północnej, najsilniejszego ugrupowania w bloku centroprawicy Silvio Berlusconiego. To byłby, zauważa gazeta, preferowany przez Włochów scenariusz rozwiązania powyborczego pata.

Nieco mniej, bo 29 proc. obywateli popiera rozważaną koncepcję porozumienia koalicyjnego między Ruchem Pięciu Gwiazd a Partią Demokratyczną.

16 proc. ankietowanych twierdzi zaś, że po wyborach powinien powstać rząd zwycięskiego bloku centroprawicy, czyli Forza Italia Berlusconiego, Ligi i ugrupowania Bracia Włoch z poparciem Partii Demokratycznej.

51 proc. Włochów wyraziło przekonanie, że wkrótce odbędą się następne wybory. Tylko jedna trzecia obywateli, zaznaczono, uważa, że po niedzieli powstanie stabilny gabinet.

Dominuje też zaniepokojenie przyszłością kraju; wyraża je prawie 60 proc. obywateli.

Przed rozpoczęciem konsultacji w Pałacu Prezydenckim na temat powołania nowego rządu, 40 proc. ankietowanych chciałoby, aby premierem został polityczny lider Ruchu Pięciu Gwiazd Luigi Di Maio. Połowa mieszkańców Włoch woli, by na czele Rady Ministrów stanął przywódca Ligi Matteo Salvini.

“Corriere della Sera” analizuje też jeden z najciekawszych według komentatorów i wymagający refleksji aspekt niedzielnego głosowania, czyli masowe poparcie mieszkańców południa - Sycylii, Kalabrii i Kampanii dla Ruchu Pięciu Gwiazd. Poparło go w tej części kraju nawet 50 - 60 proc. głosujących.

Nie należy, zdaniem autora tekstu, lekceważyć win rządów, które w ostatnich latach obiecywały inwestycje i infrastrukturę na południu, a potem - dodaje - nic się nie wydarzyło.

To także na południu, przypomina, na listach wyborczych pojawiali się przyjaciele, rodziny, "klientela". Dlatego, wskazuje, jedną z przyczyn poparcia dla antyestablishmentowego ruchu jest bunt przeciwko takim działaniom.

Mediolański dziennik pisze także, że porażka centrolewicowej Partii Demokratycznej to przejaw tego, co dzieje się w innych krajach. „W Niemczech, we Francji, Hiszpanii, w Europie północnej reformatorska lewica z partii europejskich socjalistów staje się tak mała, że nie jest już panią swojego losu” - podkreśla.

W ocenie “Il Messaggero” porażka rządzącej centrolewicy jest „epokowa”, a wiele błędów popełnił lider Partii Demokratycznej Matteo Renzi. Kładzie nacisk na to, że nigdy od 1948 roku formacja ta nie dostała tak mało głosów.

Klęskę tego ugrupowania rzymski dziennik nazywa „rozniesieniem na cztery wiatry lewicy elit, która nie potrafi już rozmawiać z ludem”. Na łamach tych wyraża się opinię, że włoska lewica dokonała „umyślnego wyboru oderwania się od ludzi”. Następnie zauważa, że zlekceważyła panujące wśród nich obawy przed imigrantami i przeświadczenie o tym, że trzeba kontrolować granice kraju.

Prawicowe “Libero” zamieściło tytuł: “Jak dobrze bez rządu”. Sytuację po wyborach podsumowuje następująco: „Zbyt wielu zwycięzców, żadnego zwycięzcy”.

„To już jest reguła w Europie: tam gdzie nie ma rządu, gospodarka rośnie. Wystarczy popatrzeć na Niemcy, Holandię i Hiszpanię”- dodaje gazeta.