Przemawia za nami racjonalność wydatkowania, a nade wszystko objęcie pomocą większej liczby ludzi bez konieczności przemieszczania. Nie chcemy nieść uchodźcom pomocy na pokaz - zapewniła w rozmowie z sobotnim "Naszym Dziennikiem" minister ds. pomocy humanitarnej Beata Kempa.

Beata Kempa zapytana, czy liczy na współpracę ws. uchodźców między różnymi podmiotami, odparła: "nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej". "Najważniejszą kwestią jest współpraca między ministrami. W tym zakresie podpisałam prośbę do pana premiera Mateusza Morawieckiego o utworzenie zespołu międzyresortowego ds. pomocy humanitarnej i uchodźców" - podkreśliła.

Jak dodała, jest już po "bardzo owocnej rozmowie" z szefem MSZ prof. Jackiem Czaputowiczem. Dopytywana, czy rozmowa dotyczyła korytarzy humanitarnych, minister powiedziała: "Będziemy mieli ambicje na wskazywanie członkom UE alternatywnych przykładów i dobrych praktyk. Szczególnie idzie o alternatywy do rozwiązania przymusowej relokacji uchodźców - mianowicie udzielanie pomocy na miejscu".

Zdaniem minister "remedium na niejasną koncepcję korytarzy" jest to, co nazywa "odwróconym korytarzem humanitarnym, czyli pomoc niesiona ofiarom konfliktów na miejscu, w rejonach konfliktów i krajach ościennych, gdzie przebywają uchodźcy". "Tam już są obecne polskie organizacje humanitarne - świeckie i kościelne" - wskazała.

"Przemawia za nami racjonalność wydatkowania, a nade wszystko objęcie pomocą większej liczby ludzi bez konieczności przemieszczania. Nie chcemy nieść pomocy na pokaz, by móc chwalić się liczbą uchodźców, których przyjęliśmy. Jestem przeciwna takiej PR-owej pomocy" - podkreśliła minister.