W Nowym Jorku nastały silne mrozy. Meteorolodzy ostrzegają, że najgorzej będzie w sobotę, kiedy to temperatura spadnie do najniższego poziomu od ponad 120 lat.

W porywach wiatru odczuwalna temperatura w sobotę po południu ma wynieść aż minus 28 stopni Celsjusza. Zimniej w Nowym Jorku było w 1896 roku.

Padają przestrogi, że taki mróz w połączeniu z silnym wiatrem może być groźny nie tylko dla zdrowia, lecz nawet dla życia. Nowojorczycy nie są przyzwyczajeni do surowych zim. Przeciętna temperatura stycznia wynosi około 3,5 stopni Celsjusza, a w minionym roku sięgała nawet 22 stopni.

Władze miasta i stanu Nowy Jork ogłosiły stan wyjątkowy i radzą, aby kto może nie wychylał nosa z domu, a jeśli już musi, to by ciepło się ubierał.

Mimo, że lotniska - unieruchomione w czwartek przez śnieżycę - znów działają, to jednak poważne opóźnienia doprowadzają pasażerów do szału. W sobotę samoloty po wylądowaniu godzinami czekały na dotarcie do bramy terminalu. Pasażerowi grozili nawet wyłamaniem drzwi awaryjnych.

Nie do pozazdroszczenia jest w Nowym Jorku los osób bezdomnych, których jest tam - jak się szacuje - ponad 60 tys. Działanie schronisk pozostawia jednak dużo do życzenia.

W opinii Eryki Volker koordynującej działalność wolontariuszy zrzeszonych w organizacji Homeless SOS, nie wszyscy pracownicy schronisk są odpowiednio wykwalifikowani do pracy w tych instytucjach.

„W niektórych schroniskach traktują ludzi wręcz jak niewolników. Czasem jest tam horror. Dochodzi do bójek. Na dyskryminacje skarżą się nie tylko Polacy. Dotkliwie odczuwają to przede wszystkim osoby starsze, które nie mogą się same obronić. Nasze interwencje nie zawsze są skuteczne" – mówi Volker.

Wielu bezdomnych szuka schronienia w metrze, które uważają za miejsce bezpieczniejsze. Według władz sypia tam regularnie blisko 2 tys. osób, ale zdaniem organizacji pozarządowych liczba ta jest wyższa.

Nowojorczycy patrzą na bezdomnych w metrze z mieszanymi uczuciami; bardziej wyrozumiali okazują współczucie. „A gdzie się mają biedni ludzie podziać” – mówi PAP pasażerka metra E zmierzającego z Manhattanu do Queens.

Czwartkowa zamieć dała się miastu we znaki, a niektóre dzielnice jeszcze nie poradziły sobie z odśnieżaniem. Najbardziej ucierpiał Queens, gdzie drogi w większości zostały odśnieżone, ale pługi przysypały zaparkowane samochody.

Trudno się też wciąż poruszać, ponieważ na wąskich ulicach często przejezdny jest tylko jeden pas. Dochodzi do awantur, gdyż czasem pługi śnieżne tworzą zaspy blokujące wyjazdy z domów.

Jednak wiele osób uważa, że nazywanie nowojorskiej zimy srogą to przesada. „Co to za zima. Niechby przyjechali do nas, to jest dopiero zabawa” – mówi PAP Rosjanin - Arkadij. Ale przyznaje, że w Moskwie temperatura w sobotę wynosiła ponad 1.5 stopnia Celsjusza.