Prof. Andrzej Gil z KUL, ocenia, że gabinet Mateusza Morawieckiego w większości na dłużej pozostanie w powołanym w poniedziałek składzie, a późniejsze ewentualne zmiany ministrów będą raczej pojedyncze. Jego zdaniem konieczna jest zmiana szefa MSZ, a jej brak jest zaskoczeniem.

"Spodziewałem się przynajmniej jednej zmiany, a nawet byłem zdania, że ona jest konieczna, żeby ten rząd rzeczywiście dostał swój mandat do końca. Niestety, nie ma tej zmiany; szczerze mówiąc to bardzo negatywne zaskoczenie" – powiedział w poniedziałek PAP politolog i historyk, precyzując, iż spodziewał się zmiany szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych Witolda Waszczykowskiego.

"To jest dla mnie porażka, że tutaj nie nastąpiła zmiana (...). Jeżeli mieć jakieś pretensje do tego rządu, to właśnie w tym zakresie (...), że pozostawiono ministra Waszczykowskiego, z ewidentną krzywdą i dla Polski, i dla ministra" – dodał profesor.

Jego zdaniem argument, iż premier Morawiecki musi przez jakiś czas pracować z powołanymi ministrami, zanim zdecyduje się na dokonanie ewentualnych zmian w składzie rządu, nie jest do końca przekonujący.

"Premier był wicepremierem, więc widział (pracę innych ministrów – PAP); to jest człowiek zdolny do obserwacji, więc wyciągnął wnioski" – powiedział Gil wskazując, iż są też opinie doradców i ekspertów, którymi można się posiłkować np. oceniając pracę szefa dyplomacji.

"Polityka zagraniczna Rzeczypospolitej to jest jedna z najważniejszych dziedzin uprawiania polityki w ogóle. Tutaj brak zmiany jest porażką, czekanie jest nie na miejscu" – dodał ekspert. Jego zdaniem, podobnych zastrzeżeń nie ma odnośnie pozostałych ministrów.

"Wróżę temu rządowi długie trwanie. Natomiast w zakresie pojedynczych, bardziej PR-owskich, sytuacji może jakieś zmiany będą, ale nie spodziewałbym się - poza MSZ-em - żeby nastąpiły jakieś zmiany merytoryczne" – mówił naukowiec z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Według niego, powołanie ministrów rządu Beaty Szydło na stanowiska także w gabinecie Mateusza Morawieckiego jest – za wyjątkiem szefa MSZ – zrozumiałe.

Jego zdaniem fakt, że premier Morawiecki pozostał jednocześnie na stanowisku ministra rozwoju i finansów tłumaczy także sens samej zmiany premiera – daje to bowiem obecnemu szefowi rządu rozległe kompetencje i możliwości działania.

"To właśnie tutaj realizuje się sens wymiany premier Szydło na premiera Morawieckiego - w tym momencie premier Morawiecki ma taką władzę, jakiej nie miał żaden premier po 1989 r. To jest władza ogromna, hiperwładza i jednocześnie hiperodpowiedzialność. To jakby tłumaczy ten ruch z premier Szydło i tę nieoczekiwaną – a mimo wszystko oczekiwaną – zamianą miejsc" – powiedział profesor.

"To mnie akurat nie przeraża, wręcz przeciwnie. Premier będzie musiał obstawić się jakimś zapleczem, ale z tego co wiem, ma to zaplecze i będzie miał nam kogo scedować tę pracę jako premier i minister dwóch bardzo ważnych z perspektywy rządu ministerstw" – dodał Gil.

Jego zdaniem, jeżeli podsumowanie 2017 r. potwierdzi dobre wyniki pracy rządu, to – jak mówił – "nie zamienia się zwycięskiej drużyny" i większość ministrów pozostanie na stanowiskach na dłuższy czas.

"Natomiast jeżeli będą jakieś problemy, to myślę, że ta rekonstrukcja nastąpi. Ale wolałbym, żeby ona była merytoryczna, bo zmieniać dla zmiany nie ma najmniejszego sensu. Zmiany muszą nastąpić w tym zakresie, w jakim są konieczne" – podsumował profesor.

Prezydent Andrzej Duda przyjął w miniony piątek dymisję rządu Beaty Szydło i desygnował na premiera Mateusza Morawieckiego. W poniedziałek odbyło się powołanie jego gabinetu. Morawiecki poza stanowiskiem premiera objął funkcję szefa resortów: rozwoju i finansów. Beata Szydło została wicepremierem. W skład nowego gabinetu weszli ponadto wszyscy ministrowie dotychczasowego rządu premier Szydło.