Były premier Włoch Silvio Berlusconi walczy w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu o możliwość startu w wyborach do parlamentu w przyszłym roku. Zaskarżył tam zastosowanie wobec niego ustawy, na mocy której pozbawiono go prawa do kandydowania do 2019 r.

Wydanie Berlusconiemu 6-letniego zakazu kandydowania to rezultat działania ustawy z 2012 roku o osobach pełnomocnie skazanych.

W środę odbyło się posiedzenie Trybunału w sprawie złożonej przez niego skargi na zastosowanie tych przepisów.

W 2013 roku były trzykrotny szef rządu i magnat finansowy otrzymał wyrok 4 lat więzienia (z czego 3 lata podlegały amnestii) za oszustwa podatkowe w jego telewizji Mediaset. Na podstawie ustawy został pozbawiony mandatu senatora i otrzymał zakaz kandydowania w wyborach do 2019 roku.

Orzeczenie Trybunału w Strasburgu ma decydujące znaczenie dla politycznej przyszłości 81-letniego Berlusconiego, który chce startować w wyborach we Włoszech, planowanych na pierwszy kwartał przyszłego roku. Jednak, jak podkreślają media, na ostateczną decyzję lider Forza Italia może czekać nawet pół roku, co wynika z praktyki prac.

Media podkreślają, że wcześniej Berlusconi cztery lata oczekiwał na to, by Trybunał zajął się jego skargą na ustawę.

W czasie dwugodzinnej debaty w Trybunale w środę reprezentantka rządu Włoch Maria Giuliana Civinini argumentowała, że Rada Ministrów uszanowała „skrupulatnie” Konwencję Praw Człowieka i że w przypadku Berlusconiego nie doszło do jej naruszenia.

“Decyzja o wygaszeniu mandatu senatora i uznaniu, że były premier nie może kandydować, nie była arbitralna i zapadła na zakończenie procedury, która uszanowała wszystkie jego prawa” - zapewniała.

Prawnik Silvio Berlusconiego Edward Fitzgerald mówił zaś, że ustawa, którą zastosowano wobec Berlusconiego, dotyczyła wydarzeń, do jakich doszło w okresie 1995-1998, a więc na 15 lat przed jej uchwaleniem. Obrona lidera Forza Italia utrzymywała, że przepisy te nie mogą działać wstecz.

“Berlusconi został pozbawiony mandatu w głosowaniu w Senacie, złożonym w większości z jego przeciwników. To nie była sprawiedliwość, ale rzymski amfiteatr, w którym większość kciuków w dół lub w górę decydowała o czyimś losie” - stwierdził pełnomocnik byłego szefa rządu z londyńskiej kancelarii znanej prawniczki Amal Alamuddin.

Zanim Trybunał Praw Człowieka przystąpił do pracy nad skargą polityka, musiał rozstrzygnąć problem składu orzekającego. Z 17-osobowego składu wyłączono prezesa Trybunału Guido Raimondiego, bo został niegdyś zgłoszony do niego przez rząd Berlusconiego. Jego miejsce zajęła Ida Caracciolo, wskazana przez obecną Radę Ministrów.

Byłego premiera nie było w wypełnionej do ostatniego miejsca auli. Na posiedzenie akredytowało się 550 osób, w tym dziennikarze z wielu krajów, adwokaci i eksperci prawa.

Sylwia Wysocka (PAP)