Na kary po 2 lata więzienia bez zawieszenia i obowiązek naprawienia szkody w całości skazał w czwartek Sąd Okręgowy w Białymstoku dwoje członków grupy wyłudzającej pieniądze od starszych osób. Mieszkanka miasta straciła w ten sposób blisko 47 tys. zł.

Obrońca wnioskował o warunkowe zawieszenie wykonania kary, prokuratura chciała utrzymania wyroku i oddalenia apelacji obrony. Sąd wyroki utrzymał w mocy; są już prawomocne.

Blisko trzy lata temu starsza kobieta, mieszkanka Białegostoku, odebrała telefon od mężczyzny, który podał się za jej kuzyna. Uwierzyła, że to on oraz, że uległ wypadkowi i potrzebne są pieniądze na szybką operację. Upewniła ją w tym druga osoba, która przejęła rozmowę podając się za lekarza.

W sumie - w ciągu dwóch dni - starsza pani, nie konsultując się w tym czasie z bliskimi, trzema przekazami pocztowymi wysłała oszustom łącznie 46,9 tys. zł.

Sąd I instancji skazał trzy - objęte tym aktem oskarżenia - osoby (w grupie były też inne ustalone i nieustalone osoby - PAP) na kary po 2 lata więzienia. Skazani mają też solidarnie naprawić szkodę, czyli oddać pieniądze.

Apelację złożył obrońca dwojga z nich: chciał zawieszenia wykonania kary na 5 lat. Mec. Leszek Kudrycki mówił, że wyrok bez zawieszenia wobec osób wcześniej nie karanych, z dobrą opinią środowiskową (obecnie przebywają za granicą), byłby "rażąco surowy".

"Szanse na naprawienie szkody pokrzywdzonej wtedy chyba się otwierają i są realne, kiedy ci ludzie dostaną szansę, żeby taką szkodę spłacić, w ciągu 3 czy 5 lat. Jeśli ten wyrok (bez zawieszenia - PAP) będzie utrzymany, to w jaki sposób i kto tę szkodę będzie naprawiał" - pytał obrońca dodając, że kwestia naprawienia szkody jest "priorytetowa".

Prokuratura wyrok uważa za sprawiedliwy. Odrażający w odbiorze społecznym sposób działania oskarżonych, żerowanie na uczuciu troski, współczuciu, niskie pobudki działania, perfidia podstępu, premedytacja - to jej argumenty za tym, by kary nie zawieszać.

W czwartek wyrok został utrzymany w mocy. Odpowiadając na argumenty obrony, sąd zwrócił uwagę na fakt, że od wyroku w I instancji, który zapadł pięć miesięcy temu, oskarżeni - choć przebywają na wolności - dotąd nie rozpoczęli spłaty pieniędzy w ramach naprawienia szkody.

Mimo ostrzeżeń i apeli, białostocka policja wciąż notuje oszustwa tzw. metodą na wnuczka, czyli gdy sprawcy dzwonią do starszych osób, podszywają się pod kogoś z rodziny i proszą o pieniądze.

Niedawno 72-letnia kobieta straciła w ten sposób ponad 70 tys. zł w złotówkach i funtach brytyjskich. Uwierzyła, że rozmawia z córką, która miała wypadek samochodowy a potem z policjantem, który potwierdził tę wersję. Pieniądze dała nieznanej osobie.

Policja powtarza apel, by w takich sytuacjach nie ulegać emocjom i kontaktować się z rodziną, by potwierdzić, czy rzeczywiście miał miejsce wypadek czy choroba, albo - jeśli takiej możliwości nie ma - by kontaktować się z policjantami.

Przypomina też, że sama nigdy nie informuje telefonicznie o prowadzonych sprawach czy akcjach i nie prosi o pieniądze.

Czasami zapobiec przestępstwu udaje się niemal w ostatniej chwili. Kilka miesięcy temu w Białymstoku policja dziękowała pracownicom banku, dzięki którym nie doszło do kolejnego wyłudzenia. Starsza kobieta chciała tam wypłacić 9 tys. zł przeświadczona, że bierze udział w policyjnej akcji.