Szwedzka policja wszczęła postępowanie w sprawie śmierci polskiego marynarza, który zginął w piątek wieczorem w porcie w Karlskronie na południu kraju podczas przygotowań do manewrów wojskowych Northern Coasts 2017.

Początkowo zdarzenie potraktowano jako wypadek bez podejrzenia zaistnienia przestępstwa. Według śledczych z tragicznym zdarzeniem wiąże się jednak wiele niewiadomych. "Sprawdzamy, czy doszło do spowodowania śmierci poprzez wypadek w miejscu pracy" - powiedział Michael Hesselberg ze szwedzkiej policji.

Do rozstrzygnięcia jest też pytanie, czy marynarze byli na służbie czy mieli czas wolny. Niejasne jest także, gdzie doszło do wypadku - na polskim okręcie czy na szwedzkim terytorium. Dochodzenie nadzoruje prokuratura w Karlskronie.

Na miejscu szwedzka policja zabezpieczyła butelki, puszki oraz inne przedmioty mogące pomóc w wyjaśnieniu okoliczności zdarzenia.

Jak podały szwedzkie siły zbrojne, "dwaj polscy marynarze wpadli do wody w piątek o godzinie 23.10 w porcie w Karlskronie. Jeden z nich nie żyje". Marynarze zostali wyłowieni z wody, a następnie na miejscu przeprowadzono akcję ratunkową. Obaj zostali przewiezieni do szpitala. Jednemu z nich nie udało się uratować życia.

W sobotę marynarze uczestniczący w manewrach Northern Coasts 2017 uczcili pamięć zmarłego Polaka minutą ciszy.

Właściwa faza ćwiczeń wojskowych, w których weźmie udział pięć tysięcy marynarzy m.in. ze Szwecji, Polski, Finlandii, Estonii oraz Danii, ma rozpocząć się w poniedziałek i potrwać na Morzu Bałtyckim do 21 września.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)