Szef wenezuelskich sił zbrojnych nazwał niedzielną akcję kilkunastu uzbrojonych i umundurowanych mżężczyzn w bazie w Valencii "atakiem terrorystycznym". Gen. Jesus Suarez powiedział, że jeden z napastników zginął, a drugi został ciężko ranny.

W związku z wydarzeniami w bazie odległej o 170 km od Caracas nowo powołana Konstytuanta odwołała niedzielne obrady, aby przygotować "odpowiednie akty prawne".

Minister obrony Vladimir Padrino określił wydarzenia w bazie jako "atak terrorystyczny typu paramilitarnego".

"Ta desperacka akcja propagandowa została przygotowana przez grupę cywilnych przestępców przebranych w wojskowe mundury i przez jednego dezertera" - powiedział minister.

Według ministra obrony ujęci przez wojsko napastnicy zostali "zwerbowani przez skrajną prawicę wenezuelską w porozumieniu z zagranicznymi rządami".

Gen. Suarez twierdził, że "cała operacja została sfinansowana przez prawicę i jej wspólników finansowanych z kolei przez północnoamerykańskie imperium".

Występujący w mundurze kapitana armii wenezuelskiej Juan Caguaripano, nazwany przez wenezuelskie media rządowe dezerterem, w oświadczeniu, które wygłosił po zajęciu bazy w Valencii, domagał się "natychmiastowego utworzenia rządu tymczasowego i wolnych wyborów powszechnych".

W związku z akcją "umundurowanej opozycji", do której doszło w bazie wojskowej w Valencii, w wenezuelskich kołach opozycyjnych mówi się, że w ostatnich miesiącach wenezuelski kontrwywiad dokonał aresztowań wśród wojskowych. Aresztowania nastąpiły w związku z podejrzeniami o przygotowywanie przewrotu.

Według hiszpańskiej agencji EFE wśród aresztowanych są generałowie.

Akcja antyrządowa w bazie w Valencii zwiększyła napięcie polityczne w kraju narastające m.in. za sprawą zdymisjonowania prokurator generalnej Wenezueli. Luisa Ortega, która decyzją podjętą w sobotę przez Sąd Najwyższy i zakomunikowaną w pierwszym dniu obrad Narodowego Zgromadzenia Konstytucyjnego złożonego ze zwolenników rządu została pozbawiona urzędu, oświadczyła ponownie w niedzielę: "Nie uznaję tej decyzji, jest bezprawna".

Ortega weszła w kolizję z prezydentem Nicolasem Maduro i jego najbliższym otoczeniem, domagając się zaniechania nadmiernej przemocy wobec uczestników demonstracji antyrządowych i wszczynając dochodzenia w tej sprawie. W czwartek wszczęła śledztwo w związku z podejrzeniem o sfałszowanie wyników wyborów do Konstytuanty.

Dotychczasowa prokurator generalna oświadczyła, że to rząd "uprawia terroryzm", o czym świadczy fakt, że w ciągu 4 miesięcy poniosło śmierć ponad 120 uczestników demonstracji.

W dniu ogłoszenia dymisji prokurator generalnej, Konstytuanta powołała "komisję prawdy", której zadaniem miałoby być wyjaśnienie przypadków śmierci niektórych uczestników demonstracji.

Dymisja Luisy Ortegi, według komunikatu Sądu Najwyższego, nastąpiła "w związku z procesem przygotowywanym przeciwko niej z powodu podejrzenia o popełnienie ciężkich przewinień podczas sprawowania urzędu".

Jednocześnie Sąd Najwyższy zamroził jej konto bankowe, zakazał pełnienia wszelkich funkcji publicznych i zabronił opuszczania kraju.

Według zagranicznych obserwatorów, odwołanie Luisy Ortegi, popularnej wśród wewnętrznej opozycji w Partii Socjalistycznej, tj. wśród krytycznych wobec Nicolasa Maduro zwolenników "rewolucji boliwariańskiej" zainicjowanej przez prezydenta Hugo Chaveza, rodzi napięcie nie tylko w samej partii rządzącej, ale także w jej korpusie oficerskim.