Uchodźcy potrzebują dobrych i skutecznych programów integracyjnych, które pomogą im stać się pełnoprawnymi obywatelami w kraju, który ich gości - mówi PAP rzecznik prasowy UNHCR Polska Rafał Kostrzyński. We wtorek obchodzony jest Światowy Dzień Uchodźcy.

"Niektórym się może i wydawać, że uchodźca to jest ktoś, komu wystarczy kawałek brezentu nad głową i przysłowiowa miska ryżu. Tak to się odbywa w sytuacjach kryzysowych, kiedy potrzebna jest szybka pomoc humanitarna. Ale ile można wytrzymać w takim doraźnym działaniu? To może być tydzień, miesiąc, a przecież są ludzie, którzy w takich warunkach żyją kilka czy kilkanaście lat" - powiedział Kostrzyński.

Dlatego jego zdaniem tak ważne jest wspieranie uchodźców w tym, aby "stanęli na nogach". "Szczególną rolę odgrywają tu dobre programy integracyjne, bo to umożliwia im normalne życie w kraju, w którym goszczą. A przez normalne życie rozumiem, że zaspokajane są potrzeby pracy, posłania dziecka do szkoły, dostęp do opieki medycznej, czy znalezienia dachu nad głową. To są rzeczy, bez których integracja, czy pobyt uchodźcy w kraju goszczącym staje się czymś nieznośnym" - podkreślił.

"Mam na myśli proces integracji, a nie asymilacji. Bo asymilacja jest procesem jednostronnym. Natomiast integracja jest procesem dwustronnym, gdzie społeczności uczą się, jak razem współżyć. Chodzi o taki model, w którym uchodźca będzie mógł stać się pełnoprawnym obywatelem kraju, w którym otrzymał ochronę, czyli kimś, kto przy zachowaniu swojej odrębności kulturowej, będzie umiał - i będzie tego nauczony - jak żyć w społeczności, która go przyjęła" - dodał.

Kostrzyński wskazał, że nie chodzi oto, że społeczność goszcząca musi się dostosować do zwyczajów, które przywozi ktoś, kto jest z innego kręgu kulturowego. "Ale to też nie oznacza, że uchodźcy mają się dostosować do wymogów społeczeństwa goszczącego. Bo to nigdy nie będzie tak działało. Zawsze ktoś, kto przyjeżdża, przywozi ze sobą zwyczaje i zasady ze swojej kultury. I jeśli one nie kolidują z prawem państwa goszczącego, dlaczego nie może ich kultywować?" - powiedział.

"Przy czym wszyscy – zarówno społeczność goszcząca, jak i ci, którzy są goszczeni – zobowiązani są do przestrzegania prawa. I od tego nie ma żadnego wyjątku" - podkreślił Kostrzyński.

Według niego uchodźcy to nie jest grupa, która charakteryzuje się wyższą podatnością na przestępczość. "Uchodźcy, przed którymi się tak niektórzy bronią, to są ludzie, którzy uciekają przed dokładnie takim samym zagrożeniem, którego my się boimy. To nie oni stanowią zagrożenie. Dopóki tego nie zrozumiemy, będziemy arbitralnie stosować pewnego rodzaju odpowiedzialność zbiorową za terrorystyczną działalność tzw. państwa islamskiego, przed którą ci ludzie uciekają" - powiedział.

Zaznaczył, że do ataków terrorystycznych dochodziło już wcześniej w Europie. "Zamachy i różnego rodzaju zagrożenie bezpieczeństwa było w Europie w latach 70., 80., 90. ubiegłego wieku. Takich ataków dokonywały IRA, ETA, Frakcja Czerwonej Armii, czy choćby atak na wyspie Utoya w 2011 r. I nigdy nie miały one jednoznacznego charakteru, były to zamachy dokonywane z powodów politycznych, religijnych, separatystycznych. I z tym zjawiskiem należy walczyć z całą surowością i z cała stanowczością" - podkreślił.

"Nigdy wcześniej przy okazji takich ataków nie stosowano ostracyzmu czy odsądzania od czci i wiary pewnej grupy ludzi, tylko zawsze koncentrowaliśmy się na sprawcach, nie było rozciągania sprawstwa na całe grupy społeczne" - dodał.

W jego ocenie pomoc, którą kieruje się do krajów, z których uchodźcy uciekają albo do krajów sąsiadujących, w których znaleźli schronienie, jest bardzo dobrym pomysłem, ale "pomaganie na miejscu nie załatwia wszystkiego".

"Oczywiście ważne jest to, żeby społeczność międzynarodowa zaangażowała się w pomoc tym krajom, które udzieliły schronienia uchodźcom, mówię tutaj głównie o Libanie czy Iraku, bo tam się polska pomoc humanitarna koncentruje. Ale to jest tylko pewien element rozwiązania całego problemu. Bo kilkaset tysięcy ludzi dotarło już do Europy i oni tutaj są. W związku z tym nie można powiedzieć, że nie będziemy pomagali Grekom i Włochom, bo będziemy pomagali Syryjczykom w Libanie" - dodał.

Kostrzyński zwrócił uwagę, że nie chodzi oto, aby otwierać granice i nie stosować procedur bezpieczeństwa.

"Chcemy żeby granice były bezpieczne i chcemy tego dokładnie tak samo jak wszyscy Europejczycy i wszyscy ludzie na świecie. Tylko granica bezpieczna nie może oznaczać barykady czy też twierdzy. Jeśli chodzi o politykę migracyjną, to każdy kraj sam decyduje, ile, jak i czy w ogóle chce wpuszczać migrantów. To jest wewnętrzna polityka danego kraju. Ale tu mówimy o uchodźcach, czyli ludziach, którzy uciekają w obawie przed wojną, prześladowaniami z powodów religijnych, przekonań politycznych czy seksualnych" - podkreślił.

Jak powiedział, wszystkie kraje UE są sygnatariuszami Konwencji dotyczącej statusu uchodźcy z 1951 r. "Jeśli podpisaliśmy tę konwencję to nie po to, żeby się z niej nie wywiązywać, tylko żeby stworzyć takie procedury, by, kiedy taka osoba dotrze do granicy, mogła bezkarnie - bo nie jest to żadne przestępstwo - złożyć wniosek o nadanie statusu uchodźcy. I nie można pozbawiać jej takiej możliwości" - dodał.

Z najnowszego raportu UNHCR "Globalne Trendy" wynika, że na koniec zeszłego roku na świecie było 65,6 mln ludzi, którzy zostali zmuszeni do przesiedlenia, to ok. 300 tys. więcej niż rok wcześniej.

Jak wskazano w raporcie liczba 65,6 mln oznacza, że średnio jedna na 113 osób na świecie jest zmuszona do przesiedlenia; to więcej ludzi niż populacja Wielkiej Brytanii - 21. kraju na świecie pod względem liczby ludności - zwraca uwagę UNHCR.

Raport powstał w oparciu o dane własne, dane, które otrzymuje od swojego partnera - Centrum Monitorowania Przemieszczania Wewnętrznego oraz dane otrzymane od rządów.

W Polsce w 2016 roku wnioskowało w Polsce o ochronę międzynarodową 12 tys. cudzoziemców. Status uchodźcy lub inną formę ochrony otrzymało 390 osób, głównie Rosjanie narodowości czeczeńskiej, Ukraińcy i Syryjczycy - wynika z najnowszych danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców.

Zgodnie z Konwencją Genewską z 1951 r., cudzoziemcowi nadaje się status uchodźcy, jeżeli na skutek uzasadnionej obawy przed prześladowaniem z powodu rasy, religii, narodowości, przekonań politycznych lub przynależności do określonej grupy społecznej nie może lub nie chce korzystać z ochrony własnego kraju.