Rząd PiS jest związany wcześniejszymi ustaleniami o relokacji uchodźców w Polsce – powiedział w piątek w Lublinie europoseł PO Dariusz Rosati. Podkreślił jednocześnie, że Platforma jest przeciwna jakimkolwiek automatycznym mechanizmom rozlokowania uchodźców.

Parlament Europejski przyjął w czwartek rezolucję, w której wzywa państwa UE do szybszej relokacji uchodźców. Większość europosłów PO, w tym Rosati, podczas głosowania rezolucji wstrzymała się od głosu.

„PE podjął rezolucję, aby przyspieszyć proces relokacji i to nie budzi naszych wątpliwości. Naszą wątpliwość budził jeden z zapisów, mianowicie taki, że państwa członkowskie powinny oprócz tych 160 tys. uchodźców, co do których decyzja została podjęta we wrześniu 2015 r., żeby przyjmować również uchodźców, którzy dotrą do Unii Europejskiej aż do końca września tego roku” – podkreślił Rosati w piątek na konferencji prasowej w Lublinie.

„Nie widzieliśmy powodu, żeby głosować za takim zapisem m.in. dlatego, że nie wiemy, ilu ich dotrze i w jaki sposób będzie ten proces relokacji organizowany. To była przyczyna, dla której postanowiliśmy się w tym momencie wstrzymać od głosu” – wyjaśnił europoseł PO.

Rosati dodał, że Platforma jest przeciwna „jakimkolwiek automatycznym mechanizmom rozlokowywania uchodźców”, a także przeciwna karom finansowym wobec krajów, które by tego automatycznego mechanizmu nie przestrzegały.

„Polska powinna być gotowa przyjmować uchodźców - choć obecny rząd wysyła tu bardzo sprzeczne sygnały - ale to powinno być pod naszą kontrolą. Ten proces powinien być kontrolowany przez nas w tym sensie, że musimy wiedzieć, kogo wpuszczamy na nasze terytorium, komu dajemy prawo pobytu” – powiedział.

Rosati podkreślił, że PO stoi na stanowisku, iż rząd PiS jest związany wcześniejszymi ustaleniami rządu Ewy Kopacz o przyjęciu do Polski siedmiu tysięcy uchodźców. Przypomniał, że chodzi o osoby, które już uzyskały status uchodźcy i znajdują się na terenie Grecji i Włoch. „Ta cała inicjatywa ma na celu solidarną pomoc Włochom i Grekom, którzy borykają się z ogromnym napływem uchodźców. Obowiązkiem Polski jako członka UE, jako kraju, którzy korzysta z solidarności europejskiej jest także tę solidarność wykazywać” – zaznaczył.

Jego zdaniem problem uchodźców jest „powoli rozwiązywany”, a dzięki porozumieniu UE z Turcją „udało się zatrzymać napływ uchodźców szlakiem zachodniobałkańskim”.

Rosati powiedział, że według szacunków z ponad miliona osób, które przyjechały do Europy w ciągu ostatnich dwóch lat ok. 50-60 proc. to ludzie, którzy nie mają prawa do azylu, nie będą traktowani jak uchodźcy i będą stopniowo z powrotem odsyłani do kraju swego pochodzenia.

Ponadto - jak podkreślił - bardzo niewielu uchodźców chce przyjeżdżać do Polski, dlatego „wypełnienie tej kwoty siedmiu tysięcy” uchodźców relokowanych do Polski może być niemożliwe.

W przyjętej w czwartek rezolucji PE wskazał, że jedynymi dwoma krajami, które wywiązują się ze swoich zobowiązań, są Finlandia i Malta. Za przyjęciem rezolucji głosowało w Strasburgu 398 europosłów; 134 było przeciw, a 41 wstrzymało się od głosu.

Sprawa podzieliła polską delegację we frakcji Europejskiej Partii Ludowej - rezolucję poparli jedynie Michał Boni, Różna Thun i Jarosław Wałęsa z PO oraz Czesław Siekierski z PSL; reszta biorących udział w tym głosowaniu europosłów z delegacji PO-PSL wstrzymała się od głosu.

Komisja Europejska zagroziła we wtorek rozpoczęciem procedury o naruszenie prawa UE, jeśli Polska, Węgry i Austria do czerwca nie przystąpią do relokacji uchodźców; te trzy kraje nie relokowały dotychczas ani jednej osoby. KE wezwała trzy państwa członkowskie do niezwłocznego rozpoczęcia relokacji.

Premier Beata Szydło we wtorek oświadczyła, że nie ma w tej chwili możliwości, by do Polski byli przyjmowani uchodźcy. "Na pewno nie zgodzimy się na narzucanie Polsce, ani innym krajom członkowskim jakichkolwiek przymusowych kwot" - podkreśliła

We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Gracji; termin na zakończenie działań wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas tylko nieco ponad 18 tys., czyli około 11 proc. ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych.