Co najmniej 35 osób zginęło w weekend w Meksyku w związku z wojnami karteli narkotykowych - poinformowały miejscowe władze. Liczba zabójstw w tym kraju w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosła do poziomu nienotowanego od 2011 roku.

Jak pisze w poniedziałek Reuters 12 osób zostało zabitych w stanie Sinaloa, na zachodzie kraju, gdzie od aresztowania w zeszłym roku narkotykowego bossa kartelu Sinaloa, Joaquina Guzmana (pseudonim El Chapo), między lokalnymi gangami trwa walka o wpływy.

Podczas wydarzenia opisywanego przez lokalną prokuraturę jako strzelanina między rywalizującymi ze sobą kartelami w zachodnim stanie Michoacan w niedzielę zabitych zostało kolejnych dziewięć osób; ciała ośmiu ofiar znaleziono na głównej ulicy w jednej ze wsi w tym regionie, a zwłoki dziewiątej odkryto porzucone w pobliskich górach.

Łącznie 14 osób straciło życie w stanie Guerrero na południowym zachodzie kraju i w stanie Veracruz na wschodzie.

Od początku 2014 roku przez ponad rok rząd federalny sprawował bezpośrednią kontrolę nad Michoacan, próbując ograniczyć toczące się tam walki gangów, a także działalność obywatelskich milicji, utworzonych, by na własną walkę walczyć z wymuszeniami i porwaniami.

Zachodnie stany, a szczególnie stan Guerrero, są sceną najbrutalniejszej przemocy w Meksyku, bo kartele narkotykowe walczą tam o kontrolę nad uprawami maku lekarskiego, z którego uzyskuje się heroinę. Do wzrostu przestępczości narkotykowej w Meksyku przyczynił się zwiększony popyt na heroinę w sąsiednich Stanach Zjednoczonych - wyjaśnia agencja Reutera.

Obecnie przestępczość w Meksyku utrzymuje się na poziomie nienotowanym od kilku lat. Jak wynika z oficjalnych danych, tylko w marcu odnotowano 2020 morderstw - najwięcej od czerwca 2011 roku.

Prezydent Meksyku Enrique Pena Nieto jest coraz mocniej krytykowany za nieskuteczne działania podejmowane w obliczu rosnącej przestępczości. (PAP)

akl/ ap/