Przed Sądem Najwyższym Włoch rozpoczął się w czwartek proces kapitana statku Costa Concordia Francesco Schettino, skazanego w pierwszej i drugiej instancji na 16 lat więzienia za doprowadzenie do katastrofy, w której zginęły 32 osoby. Wyrok zapadnie w maju.

Schettino nie przyszedł do sądu.

Od wyroku 16 lat i jednego miesiąca odwołała się prokuratura sądu apelacyjnego, która uznała, że jest zbyt niski w porównaniu z karą 27 lat więzienia, jakiej się domagała.

Prokurator Sądu Najwyższego wniósł w czasie czwartkowego posiedzenia o utrzymanie wcześniejszego wyroku i argumentował w swym wystąpieniu, że kapitan nie zasługuje na jego złagodzenie. Jako argument podał rozmiary katastrofy oraz liczne uchybienia i poważne błędy, popełnione przez Schettino.

Prokurator Francesco Salzano przypomniał, że gdy wieczorem 13 stycznia 2012 roku wycieczkowiec z ponad 4 tysiącami osób wpadł na skały niedaleko wyspy Giglio, kapitan uciekł z pokładu świadom tego, że zostało na nim jeszcze 2 tysiące ludzi.

Schettino “miał obowiązek zostać na statku do ostatniej chwili” - mówił oskarżyciel. Podkreślił, że ewakuacja z pokładu „nie została zorganizowana przez kapitana i nie była przez niego kontrolowana”.

„Zszedł z pokładu i nie utrzymywał nawet kontaktu radiowego ze swymi oficerami, świadomie nie interesował się losem około 2 tysięcy osób” - dodał Salzano.

Kapitan Concordii od początku nie przyznaje się do winy i twierdzi, że dzięki podjętym przez niego działaniom i manewrowi udało się uniknąć katastrofy o jeszcze większych rozmiarach.

Podczas rejsu po Morzu Śródziemnym wycieczkowiec wpadł na skały koło wyspy Giglio w Toskanii, bo kapitan polecił sternikowi podpłynąć do niej, by pokazać ją swoim gościom i znajomym. W dnie statku powstała ogromna wyrwa. Gigantyczny wycieczkowiec zaczął się przechylać. Kapitan próbował początkowo ukryć wypadek przed władzami morskimi i informował jedynie o awarii prądu. Alarm ogłoszono z opóźnieniem. Ewakuacja była chaotyczna. Zginęły 32 osoby, a ponad 60 doznało obrażeń.

Podniesienie Concordii było największą taką operacją w historii żeglugi i kosztowało pół miliarda euro. Wrak przetransportowano do Genui, gdzie został złomowany.

Z Rzymu Sylwia Wysocka(PAP)