Minister sprawiedliwości Niemiec Heiko Maas przyznał, że niemieckie władze nie ustrzegły się błędów w postępowaniu z Anisem Amrim, terrorystą, który dokonał zamachu na jarmark bożonarodzeniowy w Berlinie, i zapowiedział opublikowanie raportu w tej sprawie.

"Po tym, co się stało, nikt nie może usiąść i powiedzieć, że nie popełniono żadnego błędu" - powiedział Maas późnym wieczorem w czwartek w audycji "maybrit illner" stacji telewizyjnej ZDF. Poinformował, że wyniki kontroli zostaną wkrótce opublikowane.

Jak tłumaczył, raport ma wyjaśnić, dlaczego nie udało się zapobiec zamachowi, chociaż Amri znany był służbom, w tym także Ośrodkowi Walki z Terroryzmem, jako osoba zagrażająca bezpieczeństwu.

"W najbliższych dniach pojawi się raport sporządzony przez wszystkie uczestniczące urzędy, w którym dokładnie zostanie przedstawione, kto i kiedy podjął działania i decyzje" - powiedział polityk SPD.

Minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere, należący do CDU, zaprzeczał po zamachu, że służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo kraju zawiodły.

Podobną opinię wyraził w zeszłym tygodniu szef niemieckiego Urzędu Ochrony Konstytucji Hans-Georg Maassen. "Uważam, że władze odpowiedzialne za bezpieczeństwo, przede wszystkim policja, zrobiły wszystko co było w ich mocy, by właściwie ocenić zagrożenie ze strony (Anisa) Amriego. Musimy jednak sobie jasno powiedzieć, że żyjemy w państwie prawa, co oznacza, że musimy przestrzegać ram prawnych" - powiedział Maassen w opublikowanym w sobotę wywiadzie dla agencji dpa.

Maassen wyjaśnił, że chociaż Amri uznany został za osobę niebezpieczną, to nie oznacza to, że mógł być obserwowany przez całą dobę siedem dni w tygodniu lub aresztowany. Obserwacja podejrzanego nie potwierdziła informacji, że zamierza kupić broń i dokonać zamachu - zaznaczył szef kontrwywiadu. "Dowody były słabe. Nie mieliśmy powodu, by go jako islamistę aresztować" - dodał.

Dziennik "Der Tagesspiegel" podał tymczasem, że władze Berlina muszą się liczyć z roszczeniami odszkodowawczymi w wysokości setek milionów euro. Adwokat Andreas Schulz powiedział dziennikarzom, że betonowe zapory wokół jarmarku powinny być ustawione w momencie otwarcia, a nie dopiero po zamachu. Zdaniem Schulza takie zapory powstrzymałyby ciężarówkę przed wjazdem na teren jarmarku. Schulz twierdzi, że reprezentuje interesy kilku poszkodowanych.

19 grudnia 2016 roku Tunezyjczyk Anis Amri porwał ciężarówkę i po zastrzeleniu polskiego kierowcy wjechał nią w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w centrum Berlina. W zamachu zginęło 12 osób, a ponad 50 zostało rannych. Terrorystę, który zbiegł z miejsca przestępstwa, zastrzelili cztery dni później w Mediolanie włoscy policjanci. (PAP)

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)