Prawie 80 proc. wyborców w Kirgistanie opowiedziało się w niedzielę w referendum za zmianami w konstytucji zmierzającymi do wzmocnienia stanowiska premiera. Według opozycji reforma ma umożliwić prezydentowi Ałmazbekowi Atambajewowi utrzymanie władzy.

Jak poinformowała centralna komisja wyborcza, frekwencja wynosiła 42 proc., co nie jest przeszkodą, by uznać referendum za ważne.

Krytycy prezydenta, który zgodnie z prawem nie może ubiegać się już o reelekcję, uważają, że wygrane referendum pozwoli mu na objęcie stanowiska szefa rządu. Kadencja Atambajewa kończy się pod koniec przyszłego roku, a zmiany w konstytucji obejmują przekazanie znacznej części kompetencji prezydenta premierowi.

Zgodnie z konstytucją przyjętą w referendum 2010 roku prezydent wybierany jest w wyborach powszechnych na jedną 6-letnią kadencję. Do tej pory Atambajew, którego Socjaldemokratyczna Partia Kirgistanu wygrała wybory parlamentarne w 2015 r., zapewniał, że nie będzie chciał stanąć na czele rządu po zakończeniu swego mandatu prezydenckiego.

Wynik referendum oznacza również, że premier Suronbaj Dżinbekow będzie miał więcej władzy w sprawach budżetowych i nie będzie już potrzebował zgody prezydenta ani parlamentu, żeby mianować czy dymisjonować członków rządu.

Inna zmiana w ustawie zasadniczej, szczególnie krytykowana przez Radę Europy, określa małżeństwo jako kontrakt zawarty "między mężczyzną i kobietą", zamiast "między dwiema osobami", tak jak było do tej pory.

Niedzielne referendum było dziewiątym plebiscytem w sprawie zmian konsytucji od czasu niepodległości uzyskanej w 1991 r. (PAP)