Po 18 miesiącach negocjacji w sprawie Wieloletnich Ram Finansowych można powiedzieć, że stopień kolizji interesów budżetowych państw członkowskich jest bezprecedensowy - ocenił w piątek minister ds. UE Konrad Szymański.

Na początku tygodnia w mediach pojawiły się szczegóły propozycji prezydencji fińskiej w sprawie wieloletniego budżetu UE, zgodnie z którą na lata 2021-2027 przeznaczono by 1,07 proc. Dochodu Narodowego Brutto UE27. Maksymalny poziom wydatków miałby wynieść 1,087327 bln euro. Kwestia wieloletniego budżetu UE ma być jednym z tematów szczytu szefów państw i rządów krajów członkowskich w przyszłym tygodniu, jednak na tym etapie nikt nie spodziewa się jeszcze porozumienia.

Szymański podczas piątkowego spotkania z dziennikarzami ocenił, że powoli kraje o silnym "oszczędnościowym stosunku" do Wieloletnich Ram Finansowych zastanawiają się, jak wyjść naprzeciw krajom takim jak Polska, które chcą "ambitnego" budżetu. W tym kontekście zwrócił uwagę na dylemat w sprawie cięć, które miałyby spotkać tradycyjne polityki traktatowe (np. politykę spójności) lub nowe cele.

"UE mogłaby robić więcej w sprawach takich jak migracja czy obronność, ale więcej oznacza również, że potrzebujemy więcej pieniędzy i wszystkie państwa, które w szczególności windują propozycje, oczekiwania wobec UE w tych obszarach, muszą wskazać, gdzie są pieniądze na te cele" - mówił minister. Jak dodał, w przekonaniu państw m.in. wchodzących w skład grupy przyjaciół spójności te środki nie mogą być przesuwane z innych polityk, w tym polityki spójności czy WPR, bo te polityki wciąż "zachowują swoją wartość i wagę".

Zdaniem Szymańskiego propozycja fińska nie zmienia niczego, jeśli chodzi o mapę interesów i "głęboki brak porozumienia" między państwami, które chcą oszczędności, a tymi, które chcą ambitnego budżetu. "Natomiast widać wyraźnie wysiłek w kierunku wyjścia naprzeciw oczekiwaniom Europy Środkowej, wysiłek niewystarczający, który na pewno nie wytycza dzisiaj prostej drogi do kompromisu, ale jest to poruszenie dotychczasowej logiki" - dodał.

Szymański ocenił, że ewentualne cięcia w budżecie powinny być skoncentrowane na nowych celach, a nie politykach wynikających z traktatów (np. polityce spójności). "Poziom ambicji UE w nowych obszarach będzie uzależniony od nowych pieniędzy. Jeżeli nowych pieniędzy nie ma, a słyszymy, że ich nie ma, to w takim razie musimy przejść do fazy +B+, czyli pogodzenia się z tym, że UE nie będzie miała tak ambitnej polityki w obszarze bezpieczeństwa czy migracji" - zaznaczył minister.

"Oszczędności powinny być szukane tam, gdzie są największe wzrosty. Tylko wtedy będziemy mieli sytuację, w której cięcia budżetowe będą miały charakter obiektywny, proporcjonalny, być może uzasadniony" - dodał minister ds. UE. Jak mówił, to nowa Rada Europejska podejmie pełną odpowiedzialność za dalszą część negocjacji budżetowych.

"Po tych 18 miesiącach można powiedzieć jedno, że stopień kolizji interesów budżetowych państw członkowskich jest bezprecedensowy, jego mapa jest mniej więcej taka sama jak zawsze - jesteśmy mniej więcej w tym samym punkcie. Te same państwa domagają się oszczędności, te same państwa akcentują spójność, rolnictwo, te same państwa są gotowe płacić więcej, natomiast stanowczość tych stanowisk jest bezprecedensowa. Można mówić, że te negocjacje mają historycznie najtrudniejszy charakter" - podkreślił.

Szymański zapowiedział, że Polska w trakcie negocjacji będzie zwracała uwagę na konieczność rezygnacji z rabatów, będzie krytykowała podejście do budżetu z pozycji netto kraju (rozróżnieniu płatników i beneficjentów netto) oraz akcentowała konieczność oparcia budżetu na obiektywnych kryteriach, w tym PKB.

W przyszłym tygodniu unijni liderzy podczas szczytu będą rozmawiać również o celu osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r. W czerwcu Polska, Czechy i Węgry, a także Estonia zablokowały zapisy w tej sprawie. Premier Mateusz Morawiecki tłumaczył, że nie mógł się na nie zgodzić bez wyliczeń, ile będzie kosztowała transformacja.

Tymczasem w środę, na dzień przed rozpoczęciem szczytu szefowa KE Ursula von der Leyen ma przedstawić plany Europejskiego Zielonego Ładu. Jego częścią będzie Fundusz Sprawiedliwej Transformacji. Polska zabiega, by był on jak największy, ponieważ środki z niego będą wspierały regiony, które w największym stopniu odczują zmiany związane m.in. z odchodzeniem od węgla.

Minister ds. UE nawiązując w piątek do zablokowania na czerwcowym szczycie m.in. przez Polskę celu neutralności klimatycznej do 2050 r. stwierdził, że polski rząd głosował przeciw, aby realnie otworzyć dyskusję na temat warunków finansowych transformacji klimatycznej. "Gdyby nie było polskiego weta wtedy, nie mielibyśmy dzisiaj intensywnej, przez ostatnie tygodnie bardzo intensywnej, wymiany opinii z Komisją Europejską, z Radą Europejską, z niektórymi państwami członkowskimi próby odpowiedzi na pytanie +jak to zrobić i jak to sfinansować+" - mówił Szymański.

Podkreślił, że poza zablokowaniem celu udało się wpisać do nowej polityki klimatycznej sprawiedliwą transformacją klimatyczną, ochronę konkurencyjności w przemyśle oraz uwzględnienie szczególnego położenia państw członkowskich. Zdaniem ministra niemożliwe jest w Polsce przejście bezpośrednio z oparcia energetyki na węglu do OZE i należałoby zrobić to pośrednio przez wykorzystanie gazu czy energii jądrowej.

Szymański pozytywnie odniósł się natomiast do ostatniej propozycji ze strony KE, aby przeznaczyć na transformację energetyczną w latach 2020-2027 około 100 mld euro, spośród których część byłaby finansowana z pieniędzy UE, a część m.in. z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Dodał, że obecnie państwa członkowskie są w trakcie uszczegóławiania warunków transformacji klimatycznej, a propozycja KE ws. 100 mld euro była pierwszym sygnałem "realistycznego podejścia" do sfinansowania potrzeb krajów członkowskich.

Minister akcentował również konieczność aktualizowania polityki klimatycznej UE. "Nie możemy wyobrazić sobie sytuacji, że my dzisiaj zgadzamy się na politykę klimatyczną do 2050 r. i reszta jest kwestią implementacji. Jeżeli ta polityka będzie przynosiła negatywne cele, to musi być rewidowana. Muszą być furtki do tego, żeby ją rewidować, jeśli się okaże, że ona przebiega w sposób niewłaściwy" - powiedział. Według Szymańskiego Polska nie zgodzi się, aby transformacja klimatyczna przebiegała "całkowicie kosztem spójności".

Pytany, jakie środki przeznaczona dla Polski w ramach wsparcia transformacji energetycznej byłyby zadowalające stwierdził, że partnerzy Polski "doskonale wiedzą, o jakie rzędy sum chodzi". "Przyjęliśmy dobrze ostatni komunikat KE, ponieważ to jest pierwszy raz, kiedy przestaliśmy mówić o drobnych, a zaczynamy mówić o pieniądzach, które są adekwatne" - dodał Szymański.

Dopytywany, kiedy Polska może całkowicie odejść od węgla odparł, że nie jest istotne kiedy, a na jakich warunkach. "Nie ma sensu koncentrować się na takiej dacie, warto się zastanowić nad tym, co faktycznie możemy pozytywnie zrobić w tej sprawie. Pytanie nie jest kiedy, tylko na jakich warunkach Polska się zgodzi" - zauważył.

W kwestii neutralności klimatycznej minister ds. UE podkreślał, że Polska nie wyklucza możliwości zaakceptowania tego celu, ale istotne dla polskiego rządu będą warunki dojścia do neutralności.

Pytany, czy już w środę, po przedstawieniu Europejskiego Zielonego Ładu, polski rząd podejmie decyzję w sprawie ewentualnego poparcia neutralności klimatycznej do 2050 r. odpowiedział, że cały czas spływają szczegóły w tej sprawie, a decyzja najpewniej zostanie podjęta na szczycie w Brukseli. "Zeszliśmy na ziemię i zaczynamy rozmawiać. Jeżeli dalej będziemy postępowali w tym duchu, że chcemy się zrozumieć, że naprawdę chcemy to zrobić, to ja tego nie wykluczam, ale to jest wciąż przed nami" - podkreślił Szymański. (PAP)

autor: Mateusz Roszak