Przemysław Wipler nie będzie składał apelacji od niekorzystnego dla niego wyroku w sprawie incydentu pod warszawskim klubem. Polityk nie wyklucza, że będzie starał się o ułaskawienie - dowiedział się "Super Express".

Chodzi o incydent, do którego doszło w zeszłym roku przed warszawskim klubem przy ul. Mazowieckiej. Według policji, pijany parlamentarzysta zachowywał się agresywnie i wulgarnie.

"Przemysław Janusz Wipler szedł chwiejnym krokiem, zataczając się. Gdy podszedł do wykonujących czynności policjantów na odległość około jednego metra zaczął wymachiwać rękoma i bełkotliwą mową powtarzał słowa wulgarne, kierując je do funkcjonariuszy" - czytamy w akcie oskarżenia.

Z relacji policji wynika, że Przemysław Wipler został kilkukrotnie ostrzeżony i proszony przez funkcjonariuszy o spokój.

W dokumencie zaznaczono, że funkcjonariusz pouczył "awanturującego się Przemysława Wiplera, że jeśli nie będzie wykonywał jego pouczeń i dalej zachowywał się w ten sposób, to zostaną użyte wobec niego środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej lub gazu pieprzowego". W uzasadnieniu aktu oskarżenia czytamy, że po tych słowach,Wipler stał się jeszcze bardziej agresywny, "zaczął szarpać jednego z funkcjonariuszy za mundur na wysokości klatki piersiowej oraz wymachiwać rękoma wokół jego głowy, które to zachowanie policjant odebrał jako próbę uderzenia go w głowę".

Z kolei polityk twierdzi, że został pobity przez funkcjonariuszy. Kiedy próbował zareagować na interwencje policjantów użyto wobec niego gazu, przewrócono go, kopano po całym ciele a następnie skuto kajdankami. Po interwencji policji został odwieziony do izby wytrzeźwień, a potem do szpitala. Miał 1,4 promila alkoholu w organizmie.

Ostatecznie sąd uznał Przemysława Wiplera za winnego naruszenia nietykalności i znieważenia policjantów. Polityk usłyszał wyrok sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Były poseł ma też przeprosić policjantów w miesięczniku wydawanym przez Komendę Główną Policji. Ma też zapłacić 100 razy po 100 złotych grzywny oraz pokryć koszty obrony policjantów.

- Jeśli bym się odwołał, a sąd apelacyjny podtrzymałby obecny wyrok, nie mógłbym kandydować ani w wyborach do Parlamentu Europejskiego, ani w wyborach do Sejmu. Jeśli przyjmę wyrok, będę mógł kandydować. Bo wyrok zatrze się za ok. 2-2,5 roku. W mojej sprawie sąd działał przewlekle i odwołanie również mogłoby się ciągnąć. Nie wykluczam, że będę składał wniosek do prezydenta Polski o ułaskawienie - powiedział w rozmowie z "Super Expressem" Wipler.