Dowodzona przez USA międzynarodowa koalicja do walki z Państwem Islamskim otworzyła formalne dochodzenie, które ustali, czy w nalotach w ub. tygodniu w okolicach Manbidżu na północy Syrii zginęli cywile. Niezależne źródła podają, że zginęło kilkadziesiąt osób.

Informację o wszczęciu dochodzenia przekazał rzecznik koalicji.

Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka z siedzibą w Londynie w nalocie przeprowadzonym 19 lipca zginęło co najmniej 56 cywilów, w tym 11 dzieci, a kilkadziesiąt osób zostało rannych. Informacje podawane przez Obserwatorium pochodzą od sieci informatorów, w tym źródeł medycznych, rozsianych po terytorium całego kraju.

Nalot miał miejsce o świcie, a jego celem była kontrolowana przez Państwo Islamskie wioska w pobliżu Manbidżu w prowincji Aleppo, który od wielu tygodni jest celem ofensywy arabsko-kurdyjskich Syryjskich Sił Demokratycznych. Ofensywę tą wspierają z powietrza siły koalicji.

Manbidż jest położony na trasie przerzutu ludzi, broni i pieniędzy z przygranicznych regionów Turcji do miasta ar-Rakka w sąsiedniej prowincji o tej samej nazwie, która jest nieformalną stolicą Państwa Islamskiego.

Według Obserwatorium tego samego dnia rosyjskie lotnictwo zaatakowało przemysłową część miasta Atareb, również w prowincji Aleppo, opanowanego przez islamistycznych rebeliantów wrogich reżimowi prezydenta Syrii Baszara el-Asada. W tej serii nalotów zginęło 21 cywilów, w tym sześcioro dzieci.(PAP)