Paryscy taksówkarze nie chcą przyjmować opłat za kurs kartami bankowymi. Naruszają w ten sposób przepisy, które właśnie weszły w życie.

Turysta, który chce z jednego z podparyskich lotnisk dostać się do stolicy taksówką musi mieć przygotowane euro. Jeśli ma dolary, jeny czy złotówki, to zanim wsiądzie do samochodu powinien zapytać kierowcę, czy ten przyjmie opłatę kartami bankowymi. Godzi się na to tylko co czwarty taksówkarz. Większość odmawia, mimo, że obowiązujące w tej chwili prawo uznaje, iż taksówka to pojazd wyposażony w czytnik kart bankowych.

Kierowcy najczęściej tłumaczą się tym, że ze względu na duży popyt na rynku brakuje takich urządzeń bo producent nie nadąża z ich wytwarzaniem. Są i tacy, którzy mają czytniki w samochodach, ale twierdzą, że nie potrafią się nimi posługiwać.

Publiczną tajemnicą jest to, iż prawdziwe przyczyny tkwią gdzie indziej. Przyjmowanie gotówki łatwiej jest ukryć przed fiskusem i części zarobków na czarno można nie deklarować w urzędach podatkowych. Za wynajęcie czytnika trzeba płacić ponad trzydzieści euro miesięcznie, a do tego dochodzi jeszcze prowizja za opłaty kartami.