Na tegoroczne uroczystości w Oświęcimiu byli zaproszeni tylko ocaleni więźniowie - tak minister kultury Małgorzata Omilanowska odpowiada na zarzuty o niezaproszenie rodziny rotmistrza Witolda Pileckiego na obchody 70. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego. Pilecki trafił do Auschwitz-Birkenau dobrowolnie, zorganizował tam ruch oporu, a potem pisał jako jeden z pierwszych raporty z dokonywanych tam zbrodni.

Minister Omilanowska w rozmowie z dziennikarzami podkreślała, że zgodnie z tradycją to Muzeum i Rady Oświęcimska zajmują się wszystkimi sprawami związanymi z zaproszeniami czy informacją o uroczystościach. "Chodzi właśnie o całkowite odpolitycznienie działań podejmowanych na gruncie niezwykle wrażliwym zarówno krajowym jak i międzynarodowym" - tłumaczyła minister kultury i dziedzictwa narodowego.

Małgorzata Omilanowska przypomniała, że Rada Oświęcimska nie skierowała zaproszeń także do żadnej głowy państwa ani żadnego reprezentanta jakiegokolwiek kraju na świecie. Małgorzata Omilanowska dodała, że wszyscy wiedzieli o uroczystościach i każdy mógł zgłosić chęć przyjazdu. "Muzeum starało się spełnić prośby wszystkich zainteresowanych, ale poza ocalałymi nikt nie był na tę uroczystość zaproszony" - podkreśliła minister kultury.

W związku z niezaproszeniem rodziny rotmistrza Pileckiego Prawo i Sprawiedliwość domaga się odwołania dyrektora Muzeum Auschwitz Piotra Cywińskiego. Ten wyjaśnił wczoraj, że na uroczystości "zapraszani byli przede wszystkim więźniowie oraz wiele osób, które się zgłaszały", że chcą uczestniczyć w uroczystościach. "Dzieci różnych byłych więźniów, wnuki, wdowy, rodziny to są setki tysięcy osób. Jeśli ktoś się zgłaszał, staraliśmy się w ramach wąskiej puli go umieszczać. Trudno, żeby rozesłać setki tysięcy zaproszeń" - mówił Piotr Cywiński.

Dodał, że organizatorzy nie chcieli wybierać, kogo zaprosić, a kogo nie.