Szkocka pielęgniarka, która zapadła na gorączkę krwotoczną po powrocie z zachodniej Afryki, wyszła dziś wyleczona ze szpitala w Londynie. Jak powiedziała, pod koniec pierwszego tygodnia choroby była gotowa się poddać i pogodzić ze śmiercią.

Pauline Cafferkey pracowała przez miesiąc w dwóch ośrodkach dla chorych na ebolę w Sierra Leone. Kiedy wróciła, w niedzielę przed Nowym Rokiem, przeszła na lotnisku Heathrow pomiar gorączki i odleciała dalej, do Glasgow. Ale w nocy dostała wysokiej temperatury, w poniedziałek trafiła do szpitala w Glasgow, a we wtorek 30 grudnia przewieziono ją helikopterem do Londynu do szpitala Royal Free. Teraz czeka ją dalsza rekonwalescencja w domu. "Chcę być z rodziną i przyjaciółmi, chciałabym przejść się po plaży, ale przez kilka dni muszę najpierw odbudować siły."

Dziennikarze pytali też Cafferkey czy byłaby gotowa na powrót do Sierra Leone. "Muszę to przemyśleć. Chciałabym wrócić do swojej normalnej pracy i życia, a moja rodzina też by się z tego ucieszyła" - mówiła przed opuszczeniem londyńskiego szpitala.