Co najmniej sześć osób zginęło w samobójczym zamachu w stolicy Iraku. W centrum Bagdadu zamachowiec wysadził się przed siedzibą wywiadu. Ranne zostały 32 osoby. Wszystko to dzieje się w czasie, gdy rządowa armia próbuje zwalczyć rebelię sunnitów z Państwa Islamskiego na północy kraju.

Napastnik wjechał wyładowanym materiałami wybuchowymi samochodem w główną bramę siedziby wywiadu. Budynek jest chroniony przez betonowe zapory, ale przy głównym wejściu zazwyczaj tłoczą się ludzie. Przypuszcza się, że atak był dziełem sunnitów, powiązanych z radykałami z Państwa Islamskiego.

W ostatnich tygodniach fanatycy zdobyli kontrolę nad większością terenów na północy Iraku i ogłosili tam powstanie islamskiego kalifatu. Zaniepokojenie ich działalnością wzrosło po tym, jak kilka dni temu ogłosili oni, że zabili amerykańskiego dziennikarza Jamesa Foleya. Mężczyzna został dwa lata temu porwany w Syrii i od tego czasu był przetrzymywany przez islamistów.

Jutro w Arabii Saudyjskiej mają spotkać się ministrowie spraw zagranicznych kilkunastu krajów Bliskiego Wschodu. Politycy mają zastanowić się, w jaki sposób powstrzymać radykałów z Państwa Islamskiego i jak zakończyć wojnę domową w Syrii. To właśnie tam fanatycy urośli w siłę i zdobywali pierwsze miasta.