Na 6,5 roku więzienia skazał katowicki sąd śląskiego "barona" paliwowego Henryka Musialskiego, 3 lata więzienia wymierzył współpracującemu z nim adwokatowi Andrzejowi Dolniakowi, a 2,5 roku - właścicielowi biura detektywistycznego Krzysztofowi Rutkowskiemu.

Według ustaleń śledztwa i procesu gang kierowany przez Musialskiego wyłudził od Skarbu Państwa prawie 500 mln zł, współtworzyła go lub współpracowała z nim grupa prawników i pracowników kontroli skarbowej.

Sąd Okręgowy w Katowicach skazał w piątek wszystkich spośród 20 oskarżonych, choć nie za wszystkie przestępstwa - część zarzutów umorzył z uwagi na przedawnienie. Udział w grupie Musialskiego sąd przypisał także Rutkowskiemu i Dolniakowi.

Wszyscy oskarżeni zostali skazani na kary więzienia, od 10 miesięcy do 6,5 roku - w części przypadków w zawieszeniu - oraz grzywny. W kilku przypadkach sąd zakazał im prowadzenia działalności gospodarczej w zakresie produkcji i obrotu paliwami i zasądził przepadek korzyści z przestępstwa.

Musialskiemu poza karą pozbawienia wolności sąd wymierzył 240 tys. zł grzywny; zasądził też ściągnięcie na rzecz Skarbu Państwa korzyści z przestępstwa w kwocie 495 mln zł. Sąd uznał go winnym m.in. kierowania zorganizowaną grupą przestępczą, wyłudzeń, prania brudnych pieniędzy i korumpowania pracowników Urzędu Kontroli Skarbowej.

Rutkowski wyszedł z sali tuż po tym, jak usłyszał swój wyrok

Z kolei śląski adwokat Andrzej Dolniak, związany niegdyś z Samoobroną, oskarżony o pranie 73 mln zł pochodzących z przestępstw paliwowych popełnianych przez grupę Musialskiego, został skazany na 3 lata więzienia, grzywnę i przepadek korzyści z przestępstwa.

Krzysztofa Rutkowskiego skazano na 2,5 roku więzienia m.in. za pranie brudnych pieniędzy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych; Rutkowski ma też zwrócić Skarbowi Państwa 2,9 mln zł pochodzących z przestępstwa. Rutkowski - jeden z dwóch oskarżonych obecnych na publikacji wyroku - wyszedł z sali tuż po tym, jak usłyszał swój wyrok. Zapowiedział apelację. Oświadczył, że wiele rzeczy, które na jego temat powiedział sąd, jest nieprawdą.

Sędzia Gwidon Jaworski przez 3,5 godziny odczytywał wyrok i podawał ustne motywy orzeczenia. Jak powiedział, nie budzi żadnej wątpliwości, że Musialski założył gang i nim kierował, gang zajmował się wyłudzaniem podatku VAT i akcyzy. Sąd nie zgodził się jednak z prokuraturą, że były to pospolite oszustwa. Sędzia przypomniał, że przez pewien czas linia orzecznictwa w podobnych sprawach nie była jednolita, dopiero później ugruntował się trend, aby traktować takie działania jako przestępstwa skarbowe. Tak też postąpił katowicki sąd. Skutkowało to umorzeniem części zarzutów z powodu przedawnienia.

Za "prawą rękę" Musialskiego sąd uznał jego siostrzeńca Wojciecha K., który kontynuował przestępczą działalność także po aresztowaniu "barona". "W opinii sądu, gdyby nie Wojciech K., jego niewątpliwe zdolności menedżerskie, Musialski nie byłby w stanie rozwinąć działalności" - ocenił sędzia Jaworski. Przełożyło się to na wymiar kary - K. został skazany na 4 lata więzienia i - nie licząc Musialskiego - był to najsurowszy wyrok.

Ważną postacią w grupie była także Jolanta Sz.

Ważną postacią w grupie - zdaniem sądu - była także Jolanta Sz. - najpierw konkubina, potem żona, a obecnie była żona Musialskiego. O wszystkim wiedziała, choć nie podejmowała decyzji - mówił Jaworski. Została skazana na 3 lata więzienia.

Do średniego szczebla grupy sąd zaliczył Adama P. - który zajmował się transferem pieniędzy i wystawianiem faktur - Wiesława G., który odpowiadał za zakup nieruchomości za wyłudzone pieniądze oraz Dariusza K., który był szefem działu sprzedaży. Niższą pozycję w grupie, zdaniem sądu, także m.in. zajmował prawnik Sławomir D. i Zdzisław S., który był kasjerem i zajmował się samochodami Musialskiego oraz kilku innych pracowników.

Za udział w grupie przestępczej sąd skazał także Rutkowskiego oraz dwóch prawników: Mariusza Z. i Dolniaka. Musialski nawiązał z nimi współpracę, chcąc zapewnić sobie parasol ochronny - mówił sędzia.

"Można stwierdzić, że oskarżony Henryk Musialski z przestępstw korupcyjnych i przestępstw płatnej protekcji uczynił codzienność. Dzięki takiemu podejściu chciał sobie zapewnić możliwość funkcjonowania na rynku paliw w sposób niezagrożony" - powiedział sędzia Jaworski.



Rutkowski został skazany m. in. za płatną protekcję

Według sądu "baron" starał się dotrzeć do inspektorów kontroli skarbowej, by móc ich korumpować, a pierwszym z nich był nieżyjący już Henryk Sz., który przyjmował łapówki za korzystne wyniki kontroli. Później Musialski rozbudował strukturę korupcyjną. Dzięki znajomości z Mariuszem Z. dotarł do Mariusza Ł. (szwagra b. wojewody śląskiego) i skontaktował się urzędniczką skarbową wyższego szczebla Mariolą B.; przekazywano jej miesięcznie 10 tys. zł za informacje nt. kontroli skarbowych i porady prawne - mówił sędzia Jaworski.

Poprzez Z. Musialski poznał też Rutkowskiego. "Musialski nie ukrywał przed Rutkowskim, czym się zajmuje, zresztą Rutkowski był doskonale zorientowany, bo na zlecenie byłej żony Musialskiego, Barbary, robił wywiad związany ze stanem majątku Musialskiego w związku z toczącym się postępowaniem rozwodowym" - zaznaczył sędzia i dodał, że od razu po nawiązaniu współpracy Rutkowski pożyczył od Musialskiego 500 tys. zł na budowę domu, wiedząc, że są to "brudne pieniądze".

Rutkowski został skazany także za płatną protekcję. "Rutkowski w tym czasie, czego nie można zapominać, był - tak jak ostatnio - osobą z pierwszych stron gazet (...). Nie ukrywał, że posiada znajomości, kreował się na taką osobę" - powiedział sędzia i dodał, że oskarżony powoływał się na wpływy w resorcie finansów i CBŚ.

Sąd uniewinnił Rutkowskiego tylko od jednego zarzutu

Sąd uniewinnił Rutkowskiego tylko od jednego zarzutu. Nie zgodził się z twierdzeniem prokuratury, że detektyw świadczył na rzecz Musialskiego usługi jedynie "na papierze". Zdaniem sądu, była to działalność rzeczywista i legalna - jego pracownicy byli oddelegowani do firmy Musialskiego i pisali odwołania od decyzji UKS.

Prokuratorskie postępowanie w tej sprawie zostało zamknięte w kwietniu 2007 r. Proces ruszył w listopadzie 2008 r. Według sądu Musialski kupował nieobjęte akcyzą komponenty paliw, które w jego firmie Em-Trans w Siemianowicach Śląskich były mieszane, przetwarzane na gotowe paliwo i sprzedawane odbiorcom. Od sprzedaży tego paliwa nie odprowadzano jednak akcyzy.

Jednocześnie między EM-Transem a siecią tzw. firm-słupów utworzonych przez Musialskiego i jego wspólników zaczęły krążyć faktury. Dokumenty potwierdzały rzekome transakcje kupna przez te firmy od EM-Transu komponentów, a potem odsprzedawania EM-Transowi paliwa. W ślad za fikcyjnymi fakturami przelewane były pieniądze - w rzeczywistości pochodzące z wyłudzonego podatku. Wyłudzone pieniądze były legalizowane poprzez transfery pomiędzy związanymi z Musialskim firmami.

Musialski już w czasie śledztwa przyznał się do zarzutów. Zaczął współpracować z prokuraturą w czasie trwającego blisko pięć lat aresztowania. W procesie, podobnie jak pozostali podsądni, odpowiadał z wolnej stopy.

Musialski, Dolniak i Rutkowski jeszcze przed rozpoczęciem procesu zgodzili się na podawanie w mediach ich nazwisk. Piątkowy wyrok sądu jest nieprawomocny.