Wyrobiec, Kostrzewski, Aleksandrzak, Mleczko - te nazwiska niewiele mówią wyborcom, ale są doskonale znane członkom partii. Liderzy liczą się z ich zdaniem, albo zlecają najbardziej poufne zadania - ujawnia "Rzeczpospolita".

"Gdyby nie Stanisław Kostrzewski, PiS od dawna nie miałby dotacji budżetowych" - mówi o skarbniku swej partii jeden z jej posłów. Skarbnik PiS, związany z braćmi Kaczyńskimi od wielu lat, to człowiek o trudnym charakterze. "Potrafi trzasnąć papierami, grozić dymisją, ale Jarosław mu ufa. I nie znajdzie nikogo lepszego" - opowiada polityk PiS.

W PO odpowiednikiem Kostrzewskiego jest Andrzej Wyrobiec. Niegdyś zastępca byłego skarbnika partii Mirosława Drzewieckiego. "Mirek nie zajmował się papierami. Cała robota była na głowie Andrzeja" - mówi informator "Rzeczpospolitej". "Formalista, małomówny, trochę zbyt szorstki, ale organizacyjnie bardzo sprawny" - opowiada znający go poseł PO.

"My w PSL nie mamy żadnej szarej eminencji. U nas wszystko wykłada się na stół"

Szarymi eminencjami bywają także posłowie. W Sojuszu Lewicy Demokratycznej tak mówi się o Leszku Aleksandrzaku, który w Sejmie jest pierwszy raz i już został wiceszefem Klubu SLD. "Nie czuję się szarą eminencją. Przewodniczący zleca mi pewne zadania, a ja staram się je wykonać" - opowiada. Obowiązki są dosyć ważne: m.in. układanie list wyborczych i weryfikacja kandydatów.

"My w PSL nie mamy żadnej szarej eminencji. U nas wszystko wykłada się na stół" - deklaruje poseł tej partii Janusz Piechociński. Po cichu jednak, wśród ludowców na hasło "szara eminencja" wymienia się nazwisko prof. Franciszka Mleczki, emerytowanego socjologa wsi z SGGW który doradzał Waldemarowi Pawlakowi już początku lat 90.