Tysiące młodych Hiszpanów koczuje na głównym placu Madrytu, Plaza del Sol, protestując przeciw bezrobociu, które dotyka już 46 proc. osób w wieku do 25 lat. Według mediów manifestacje coraz bardziej przypominają wiece, które na początku tego roku doprowadziły do obalenia reżimu Hosniego Mubaraka w Egipcie.
W nocy z poniedziałku na wtorek protestujących rozpędziła policja, jednak już wczoraj mogli bez problemu pozostać na miejscu całą dobę. Podobnie jak Egipcjanie założyli oni spontanicznie komitety społeczne, które nie są związane z żadną partią polityczną. Młodzi Hiszpanie uważają bowiem, że politycy nie są w stanie rozwiązać problemów ich kraju. Ruch, którego hasłem przewodnim stał się slogan „Prawdziwa demokracja od zaraz”, zamierza kontynuować sprzeciw przynajmniej do wyborów lokalnych w niedzielę. Poza Madrytem protesty prowadzone są także w Barcelonie, Walencji, Bilbao i Sewilli.
Oficjalny wskaźnik bezrobocia w marcu osiągnął aż 21,29 proc. To najwyższy wynik od 1997 r. Pracy w Hiszpanii nie może już znaleźć 4,9 mln osób i zdaniem ekspertów wkrótce liczba bezrobotnych przekroczy próg 5 mln. W szczególnie trudnej sytuacji są młodzi. Pracodawcy nie chcą im bowiem przyznawać etatów, bo obawiają się, że w razie potrzeby trudno ich będzie zwolnić.
Z powodu rygorystycznego planu oszczędności budżetowych wdrażanego przez rząd Jose Luisa Zapatero hiszpańska gospodarka balansuje na skraju recesji. Zdaniem Komisji Europejskiej w tym roku PKB zwiększy się zaledwie o 0,8 proc., natomiast bezrobocie będzie nadal rosło.
Protestujący uważają jednak, że finanse publiczne nie powinny być obciążone kosztami ratowania banków, które straciły dziesiątki miliardów euro na załamaniu bańki nieruchomościowej.
Eksperci wskazują jednak, że oficjalne dane o bezrobocie są przesadzone. Zdaniem Visa Europe pod koniec 2010 r. szara strefa dostarczała aż 20 proc. hiszpańskiego dochodu narodowego (205 mld euro). Z kolei stowarzyszenie hiszpańskich kas oszczędnościowych oblicza, że na czarno pracuje aż 4 mln Hiszpanów. To właśnie mogłoby tłumaczyć, dlaczego w kraju, w którym aż w 1,4 mln rodzin oficjalnie składa się z samych bezrobotnych, do tej pory nie było poważniejszych protestów społecznych. – Realne bezrobocie wynosi w Hiszpanii między 10 a 15 proc. – uważa Carlos Sebastian, profesor uniwersytetu Complutense w Madrycie.