Unijny Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) skarży się, że władze PE nie wpuściły śledczych do biur podejrzanych o korupcję europosłów. Rzecznik PE powiedział PAP, że śledztwo leży w kompetencjach organów narodowych i PE będzie z nimi współpracować.

Jak poinformował w poniedziałek OLAF, Urząd natychmiast po zeszłotygodniowej publikacji "The Sunday Times", który trzem europosłom udowodnił korupcję, zdecydował o otwarciu formalnego śledztwa. "Ta decyzja została podjęta w świetle potencjalnej szkody dla reputacji europejskich instytucji, interesu publicznego, jakim jest wyjaśnienie sprawy, a także potrzeby zapobieżenia zniszczeniu potencjalnych dowodów" - czytamy w komunikacie prasowym OLAF-u.

Jednakże - dodaje komunikat - śledczym OLAF-u, którzy we wtorek próbowali zebrać dowody z biur zainteresowanych deputowanych, odmówiono dostępu do biur poselskich, informując, że zabezpieczeniem dowodów zajmą się służby ochrony PE. OLAF otrzymał 24 marca list od przewodniczącego Jerzego Buzka, "stwierdzający, że PE nie pozwoli na śledztwo na jego terenie i prosi o dodatkowe wyjaśnienia w sprawie kompetencji OLAF-u do śledztwa".

Rzecznik PE Jaume Duch potwierdził w rozmowie z PAP w poniedziałek, że śledczym OLAF-u odmówiono wstępu do biur. "Serwis prawny PE wydał formalną opinię, że śledztwo leży w kompetencjach organów narodowych. I te organy już się zresztą zajęły sprawą" - powiedział PAP Duch. Podkreślił, że zgodnie z traktatem UE, OLAF może prowadzić śledztwo w sprawach, które dotykają interesów finansowych UE. Tymczasem w prowokacji "The Sunday Times" nie chodziło o defraudacje unijnych funduszy, ale o przekupienie europosłów przez prywatną firmę lobbingową.

OLAF jest jednak innego zdania. W komunikacie prasowym podtrzymuje swoje kompetencje do prowadzenia śledztwa wobec europosłów, wskazując m.in. na międzyinstytucjonalne porozumienie zawarte między PE, Radą UE i Komisją Europejską, które kompetencje OLAFU-u "rozszerza poza ochronę finansowych interesów, do wszelkiej działalności związanej z potrzebą ochrony interesów Wspólnoty przed nieprawidłowościami". To porozumienie - zdaniem OLAF-u - uprawnia go do prowadzenie wewnętrznego śledztwa ws. członków Parlamentu Europejskiego.

PE tłumaczy, że prowadzenie śledztwa przez organy państw, z których pochodzą oskarżeni przez "The Sunday Times" posłowie, pozwoli zaoszczędzić czas. OLAF musiałby bowiem i tak przekazać wyniki swego dochodzenia prokuraturom narodowym.

W piątek organizacja Transparency International wezwała w otwartym liście belgijskiego prokuratora, by otworzył śledztwo ws. europosłów zamieszanych w skandal "łapówka za nowelizację".

W ubiegłym tygodniu, po prowokacji brytyjskiego tygodnika, który trzem europosłom udowodnił korupcję, Buzek zapewnił, że "korupcja europosłów nie może być i nie będzie tolerowana". Zapowiedział, że zrobi wszytko, co w jego mocy, by wszystkie okoliczności wydarzeń zostały wyjaśnione; za logiczną uznał też decyzję o złożeniu mandatów przez dwóch z trzech europosłów, o których napisał tygodnik.

"Sunday Times" opublikował w niedzielę 20 marca artykuł podsumowujący swoją prowokację dziennikarską. Zebrane przez dziennikarzy materiały obciążają byłego ministra spraw zagranicznych Słowenii Zorana Thalera, byłego wicepremiera Rumunii Adriana Severina i byłego ministra spraw wewnętrznych Austrii Ernsta Strassera. Byli oni gotowi za pieniądze doprowadzić do przyjęcia w PE poprawek legislacyjnych napisanych pod dyktando rzekomych lobbystów, wyceniając swoje usługi nawet na 100 tys. euro. W niedzielę 27 marca, gazeta opublikowała materiał obciążający kolejnego europosła, tym razem chadeka z Hiszpanii - Pablo Zalbę-Bidegaina.

W sumie dziennikarze skontaktowali się z około setką eurodeputowanych z różnych krajów. Kilku poszło na daleko idącą "współpracę", co zostało udokumentowane nagraniami. Źródła w "The Sunday Times" powiedziały PAP, że materiały nie obciążają polskich europosłów.