Prokuratorzy zajmujący się sprawą ataku na żołnierzy amerykańskich na lotnisku we Frankfurcie powiedzieli w piątek, że zabójca działał sam. W następstwie jego ataku zginęło dwóch żołnierzy, dwóch innych zostało ciężko rannych.

"Wstępne dochodzenie wykazuje, że był to czyn pojedynczego sprawcy motywowanego islamskim radykalizmem" - powiedział prokurator Rainer Griesbaum. Dodał, że obecnie nie ma dowodu, iż czyn ten był uzgadniany z innymi czy też, że sprawca był członkiem organizacji terrorystycznej.

W czwartek sugestię, że sprawca działał sam, wysunął minister spraw wewnętrznych Hesji Boris Rhein. Poinformował, że mężczyzna, zatrzymany w związku z atakiem na żołnierzy USA na lotnisku we Frankfurcie, przyznał się do winy.

Do strzelaniny doszło w środę po południu przed terminalem 2. największego niemieckiego lotniska we Frankfurcie nad Menem. Pochodzący z Kosowa 21-letni Astrid Uka oddał strzały w autobusie, należącym do sił powietrznych USA, zabijając dwóch żołnierzy, w tym kierowcę, i ciężko raniąc dwóch kolejnych. Żołnierze USA byli w drodze do bazy sił powietrznych w Ramstein, położonej około 120 km od Frankfurtu nad Menem. Stamtąd mieli odlecieć do Afganistanu.

Zamachowiec został zatrzymany w terminalu lotniska po próbie ucieczki. Atak potępili kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent USA Barack Obama.

Niemieccy śledczy współpracują w sprawie zamachu ze służbami USA, w tym z Federalnym Biurem Śledczym. Funkcjonariusze FBI pojawili się we Frankfurcie krótko po zamachu. Internetowy portal tygodnika "Der Spiegel" podał, że Amerykanie obawiają się, iż sprawca był członkiem komórki terrorystycznej i istnieje zagrożenie kolejnych zamachów na cele USA w Niemczech.