Jeżeli prezydent Bronisław Komorowski usunie krzyż, który stoi przed Pałacem Prezydenckim, to można powiedzieć, że będzie zupełnie jasne kim jest - powiedział w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński. Dodał, że krzyż można usunąć spod Pałacu dopiero, gdy stanie tam pomnik.

"Jeżeli prezydent Komorowski usunie krzyż, który stoi przed Pałacem, to można powiedzieć, że będzie zupełnie jasne, kim jest i po której jest stronie w różnego rodzaju sporach dotyczących polskiej historii i polskich powiązań" - powiedział Kaczyński na konferencji prasowej w Warszawie.

Podkreślił, że drewniany krzyż stojący przed Pałacem Prezydenckim jest symbolem, który odnosi się przede wszystkim do tragicznie zmarłego prezydenta i jego żony, ale także do wszystkich ofiar katastrofy.

"Każdy, kto twierdzi coś innego, dopuszcza się ciężkiego moralnego nadużycia i to chciałem także bardzo wyraźnie powiedzieć" - oświadczył prezes PiS.

Kaczyński wezwał Bronisława Komorowskiego, aby ten jasno opowiedział się, czy jest przeciwny krzyżowi ustawionemu przed Pałacem Prezydenckim. Podkreślił, że słowa Jana Pawła II w sprawie obrony krzyży w miejscach publicznych, które przytoczył w ubiegłym tygodniu w liście do Komorowskiego europoseł PiS Zbigniew Ziobro, są bardzo dobrą ilustracją obecnego sporu.

"Jeżeli pan Komorowski to odrzuca, to niech to jawnie powie, niech ma odwagę jawnie powiedzieć"

Ziobro napisał do prezydenta elekta list otwarty, w którym zaapelował, aby nie usuwał krzyża ustawionego przed Pałacem Prezydenckich w trakcie żałoby po katastrofie smoleńskiej.

"Jeżeli pan Komorowski to odrzuca, to niech to jawnie powie, niech ma odwagę jawnie powiedzieć, że jest po tej samej stronie co pan Napieralski, Zapatero itp., a niech nie udaje kogoś innego niż jest" - powiedział Kaczyński.

Zaznaczył, że krzyż ustawiony przez harcerzy przed Pałacem można przenieść dopiero wtedy, gdy w tym miejscu stanie pomnik upamiętniający ofiary katastrofy smoleńskiej.

Dziennikarze pytali Kaczyńskiego o komentarz do faktu, że rozmowy na temat przeniesienia krzyża w inne miejsce prowadzą z władzami kościelnymi także harcerze, którzy umieścili krzyż pod Pałacem Prezydenckim. "Radzę zaczekać na odpowiednie oświadczenie od ZHR-u (Związku Harcerzy Rzeczypospolitej - PAP)" - odpowiedział prezes PiS.

W sprawie przyszłości krzyża toczą się od kilku dni rozmowy pomiędzy przedstawicielami Metropolitalnej Kurii Warszawskiej, Kancelarii Prezydenta i harcerzami. W piątek - jak dowiedziała się PAP w Pałacu Prezydenckim - odbywa się kolejne spotkanie w tej kwestii.

Kaczyński: zajmowanie się katastrofą smoleńską moim moralnym obowiązkiem

Prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył w piątek, że zajmowanie się sprawą katastrofy jest jego moralnym obowiązkiem wobec osób, które zginęły pod Smoleńskiem. Zapowiedział "białą księgę" ws. katastrofy smoleńskiej i ocenił, że zachowanie rządu w tej sprawie jest "w najwyższym stopniu dziwne".

Prezes PiS oświadczył, że wyjaśnienie wszystkich okoliczności związanych z katastrofą prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem jest kwestią "co najmniej moralnej i politycznej odpowiedzialności".

"Żaden uczciwy człowiek na moim miejscu nie mógłby tej sprawy zostawić, bo to byłoby zostawienie sprawy najbliższych - naprawdę najbliższych mi ludzi w tym wymiarze rodzinnym, ale także w tym wymiarze przyjacielskim - no i wszystkich pozostałych" - stwierdził Kaczyński.

"Mam moralny obowiązek zajmować się tą sprawą, dlatego że dotyczy ona mojego brata, mojej bratowej, moich przyjaciół, a także dziesiątek innych ludzi, których znałem, nie znałem, ale którzy byli moimi rodakami, obywatelami polskimi, którzy zginęli w tej - trzeba to tak powiedzieć - dziwnej katastrofie" - mówił prezes PiS.



Według Kaczyńskiego, w tzw. konwencji chicagowskiej jest podstawa do wystąpienia do Rosjan o to, by śledztwo prowadzili Polacy

Jak zaznaczył, "aspekt moralny tego zaangażowania jest aspektem głównym". "Bo są też komentarze o jakiejś zmianie polityki, nowej polityce, nowej strategii". "To nie jest żadna nowa strategia, to jest imperatyw moralny" - powiedział Kaczyński. Jak dodał, współczuje temu, kto tego nie rozumie.

Zaznaczył, że byłoby to też "pozostawienie sprawy Polski". Jak mówił, zachowanie polskiego rządu w tej kwestii jest bowiem "w najwyższym stopniu dziwne".

"O tym też mówiliśmy przed wyborami" - powiedział prezes PiS. Jak dodał, "pozostawienie w istocie" wyjaśniania przyczyn katastrofy Rosjanom, jest "decyzją zdumiewającą, nie mającą żadnego usprawiedliwienia".

Według Kaczyńskiego, w tzw. konwencji chicagowskiej jest podstawa do wystąpienia do Rosjan o to, by śledztwo prowadzili Polacy.

"Nie może być tak, że w Polsce demokracja jest po prostu cieniutką, przezroczystą fasadą"

W każdym demokratycznym kraju każdy, kto w najmniejszym stopniu odpowiadałby za największą tragedię musiałby zejść ze sceny politycznej - mówił prezes PiS.

"Nie może być tak, że w Polsce demokracja jest po prostu cieniutką, przezroczystą fasadą, za którą kryją się zupełnie inne mechanizmy. W każdym demokratycznym kraju ludzie, którzy choćby po części w niewielkim stopniu odpowiadaliby za największą tragedię po 1945 r. - a PO sama to uchwalała - musieliby zejść ze sceny politycznej" - oświadczył Kaczyński.

Dodał, że ludzie w zachodnich demokracjach muszą schodzić ze sceny politycznej z powodu niewielkich incydentów, za rzeczy, które w porównaniu z katastrofą smoleńską są - jego zdaniem - całkowicie bez żadnego znaczenia. "Chcemy, aby w Polsce było tak samo" - podkreślił prezes PiS.

"Chcemy, żeby Polska była dużo bliżej Danii, niż tego miejsca, w którym teraz jest, na różnego rodzaju międzynarodowych listach. Gdzie niestety bardzo nam blisko do różnych krajów trzeciego świata" - mówił Kaczyński.

"Tylko przy braku kontroli nad władzą może się zdarzyć coś takiego, co się dzisiaj wokół na przykład sprawy katastrofy dzieje"

"Tylko przy braku kontroli nad władzą może się zdarzyć coś takiego, co się dzisiaj wokół na przykład sprawy katastrofy dzieje, można ludzi, którzy chcą się tym zająć odsądzać od czci i wiary" - powiedział prezes PiS.

Przyznał, że w trakcie kampanii wyborczej nie podnosił tej sprawy, by nie zarzucano mu, że robi to "w celach wyborczych", w jakimś sensie "interesownie".

"I się tego trzymałem, chociaż kilkakrotnie mówiłem o sprawie tragicznych skutków wojny polsko-polskiej, nikt nie mógł mieć wątpliwości o jakie tragiczne skutki chodzi, czy o chłopcach, którzy się bawili zapałkami. I też nikt nie mógł mieć wątpliwości o kogo tutaj chodzi" - przekonywał Kaczyński.

Jak dodał, gdyby został prezydentem to już w pierwszym przemówieniu "bardzo zdecydowanie postawiłby tę sprawę (katastrofy smoleńskiej-PAP)". Podkreślił, że miał to "dokładnie zaplanowane". Kaczyński ocenił, że jego wiarygodność "jest zupełnie dobra".



"Radziłbym porównać życiorysy w ciągu ostatnich dwudziestu lat moje i innych"

"Radziłbym porównać życiorysy w ciągu ostatnich dwudziestu lat moje i innych" - powiedział prezes PiS i dodał, że wtedy okaże się, kto jest bardziej wiarygodny.

Kaczyński zapowiedział, że "na początku nowego sezonu politycznego" zostanie przedstawiona "biała księga" na temat katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Dodał, że trafi ona do polskiej i europejskiej opinii publicznej.

"Sprawy odpowiedzialności moralnej i politycznej (za katastrofę smoleńską-PAP) (...) będą przedstawione w odpowiedniej białej księdze" - mówił Kaczyński.

"My chcemy przedstawić opinii publicznej rzeczy udokumentowane, pokazujące jak to było, jakie są wyraźne związki przyczynowe między różnymi decyzjami, różnymi grami, gierkami, a tym w jakich warunkach odbywał się ten lot" - przekonywał prezes PiS.

"Na pewno będziemy się tą sprawą zajmować i to być może przez bardzo długi czas i na różne sposoby"

Tłumaczył, że zarys "białej księgi" już istnieje. "Natomiast my byśmy chcieli, żeby jednak to dotarło do opinii publicznej" - mówił, dodając, że Parlament Europejski ma wakacyjną przerwę, "a to także będzie teren działania w tej sprawie".

"Na pewno będziemy się tą sprawą zajmować i to być może przez bardzo długi czas i na różne sposoby" - zapowiedział prezes PiS.

Kaczyński mówił, że obecnie jest dużo większa niż wcześniej wiedza na temat tego, "jak wyglądały wydarzenia przed tą wyprawą (do Smoleńska), począwszy od końca stycznia".

"Wszyscy wiemy, co działo się, jeśli chodzi o prezydenta w poprzednich latach, że prezydent był przedmiotem zupełnie niebywałego, obrzydliwego, odrażającego moralnie ataku ze strony różnych sił" - mówił prezes PiS.

"Będziemy się zajmować sprawami doraźnymi"

"Jeśli ktoś tych faktów ze sobą nie łączy, jak sądzę popełnia daleko idący błąd, albo ma jakieś kłopoty z myśleniem" - ocenił Kaczyński. "My, w tym ja także, te sprawę łączymy i będziemy łączyć" - zapowiedział.

"W tej sprawie będą konferencje, będą białe księgi i to funkcjonujące nie tylko w skali kraju, ale i Europy, a może i szerzej i będziemy się tą sprawą bardzo intensywnie zajmować" - oświadczył Kaczyński.

Zastrzegł jednak, że nie oznacza to, że PiS przestanie się zajmować innymi sprawami. "Będziemy się zajmować sprawami doraźnymi" - dodał. W tym kontekście wymienił sprawy niedawnej powodzi, a także "wszystkie inne niezałatwione polskie sprawy", "jakość tych rządów" oraz kwestię korupcji.

"W Polsce kiedy zostają stwierdzone co najmniej dziwne powiązania bardzo wysoko postawionych polityków, to okazuje się, że winny jest funkcjonariusz, który to wykrył i on ponosi konsekwencje, a oni nie ponoszą" - mówił prezes PiS.

Kaczyński był pytany przez dziennikarzy o język, jakim w ostatnich dniach posługują się politycy PiS, mówiąc o katastrofie smoleńskiej - w tym o określenie "ruska trumna", którego użył Joachim Brudziński i o sformułowanie "wyścig do ciała prezydenta".



Kaczyński podkreślił, że traktuje "wypowiedzi lubelskiego posła jako wypowiedzi Donalda Tuska"

"Określenie ruska trumna jakby nijak się ma do oświadczeń różnych ludzi, których nawet nazwisk nie chce wypowiadać. Ktoś, kto to widział (sytuację w Smoleńsku) mógł być wstrząśnięty (...), tak było, ja sam to widziałem" - mówił prezes PiS.

Prosił, by nie "próbować porównywać rzeczy nieporównywalnych". Kaczyński podkreślił, że traktuje "wypowiedzi lubelskiego posła" - chodzi o wiceszefa klubu PO Janusza Palikota - "jako wypowiedzi Donalda Tuska".

"Donald Tusk mógłby to przeciąć jedną decyzją, więc albo nie nie może, są jakieś powody, dla których nie może, albo też nie chce. Obydwie sytuacje są absolutnie niemożliwe do przyjęcia w demokratycznym kraju" - powiedział prezes PiS.

Palikot mówił m.in. w czwartek w Radiu ZET m.in. że uważa, iż według najbardziej prawdopodobnej hipotezy Lech Kaczyński jest winny katastrofy smoleńskiej i nie powinien być pochowany na Wawelu. Jak dodał, oczekuje od kard. Stanisława Dziwisza i biskupów, że "wyprowadzą" Lecha Kaczyńskiego z Wawelu.

Prezes PiS był też pytany o ekspertyzę Biura Analiz Sejmowych zamówioną przez Jerzego Polaczka z Polski Plus, z której wynika, że rozporządzenie w którym minister obrony narodowej nadał premierowi uprawnienia do powoływania członków Komisji Badania Wypadków Lotniczych, która wyjaśnia katastrofę smoleńską jest niezgodne z ustawą Prawo lotnicze.

Sprawy "odpowiedzialności moralnej i politycznej" będą przedstawione w "białej księdze"

Kaczyński odpowiedział, że nie od dzisiaj wiadomo, że "ten rząd ma pewne kłopoty jeśli chodzi o przestrzeganie prawa".

Dopytywany, czy podpisałby się pod wnioskiem o postawienie premiera Tuska przed Trybunałem Stanu w związku odparł: "w tej chwili nie odpowiem na to pytanie".

Dodał, że sprawy "odpowiedzialności moralnej i politycznej" będą przedstawione w "białej księdze". Kaczyński powiedział, że on sam osobiście ma wątpliwości jeśli chodzi o zgłaszanie wniosków do Trybunału Stanu, bo jest to instytucja "raczej abolicyjna, niż taka, która karze", o czym - według niego - świadczy praktyka ostatnich lat.

"Ja bym tego rodzaju wniosków w tej chwili raczej nie formułował" - powiedział prezes PiS. O tym, że rozporządzenie może narażać premiera na odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu napisał piątkowy "Dziennik Gazeta Prawna" powołując się na konstytucjonalistę z UMCS w Lublinie prof. Marka Chmaja. Według niego, rozporządzenie nie może zmieniać przepisów ustawy.