Zgromadzeni przed krzyżem na Krakowskim Przedmieściu ludzie uniemożliwili przeniesienie krzyża, ustawionego przed Pałacem Prezydenckim, do kościoła św. Anny. Wobec protestów szef Kancelarii Prezydenta oświadczył, że krzyż we wtorek nie zostanie przeniesiony.

"Myślę, że sytuacja jest na tyle poważna, że nie powinniśmy narażać ani harcerzy, ani księży na to co tu może się zdarzyć. Poziom nieprzyjemności i agresji jest zbyt wielki. W związku z powyższym, przykro mi bardzo. Krzyż do kościoła św. Anny nie trafi" - mówił dziennikarzom przed Pałacem Jacek Michałowski.

Dodał, że on nie jest odpowiednią osobą do podejmowania decyzji w sprawie dalszych losów krzyża. "Ja nie decyduję. W sprawach krzyża decyduje Kościół (...) Spodziewałem się, że rozsądek zwycięży. Przykro mi strasznie, że tak się stało" - powiedział szef Kancelarii.

Jak powiedział PAP Jacek Bednarczyk z Kwatery Głównej ZHP, na razie nie ma nowego terminu uroczystości przeniesienia krzyża, który kilka dni po katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem ustawili harcerze.

Rezygnację z przeniesienia krzyża poprzedziły przepychanki, okrzyki i dyskusje przeciwników jego przeniesienia z przybyłymi na miejsce duchownymi i harcerzami.

Podwójny szpaler strażników miejskich próbował powstrzymywać napierających ludzi, którzy skandowali: "Brońmy krzyża!"

O godz. 13, gdy miały się rozpocząć modlitwy poprzedzające przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny, tłum zgromadzony na chodniku po przeciwnej stronie Pałacu Prezydenckiego przewrócił barierki oddzielające od bezpośredniego otoczenia Pałacu.

Tam wokół krzyża stało ok. 20 osób protestujących przeciwko przeniesieniu go. Osoby te stały przy krzyżu jeszcze przed godz. 3 w nocy, kiedy służby miejskie zaczęły otaczać teren barierkami. W efekcie wąska grupa została odgrodzona razem z krzyżem, a nikt z nowo przybyłych nie mógł dostać się już w bezpośrednie otoczenie symbolu i gromadzili się właśnie na chodniku. Tam od rana znoszone były kolejne krzyże.

O godz. 13 było tam ok. 1000 osób. Podwójny szpaler strażników miejskich próbował powstrzymywać napierających ludzi, którzy skandowali: "Brońmy krzyża!", "Tu jest Polska !", "Jarek !", "Jarosław !". Wśród okrzyków "Hańba!", "Judasze!", "Targowica!", "Zdrajcy!" w strażników rzucano butelkami i monetami, ktoś użył gazu łzawiącego. Straż odprowadzała na bok niektórych uczestników zajść. Nieliczne barierki zostały przewrócone.

Oprócz Straży Miejskiej teren zabezpieczała też policja. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji podinsp. Maciej Karczyński powiedział PAP, że działania policjantów skupiały się przede wszystkim na zabezpieczaniu terenu Pałacu Prezydenckiego. "Jak dotąd nie doszło do żadnej interwencji policjantów, policja nie ma też na razie żadnych zgłoszeń o ewentualnych naruszeniach prawa przez któregokolwiek z uczestników zgromadzenia" - powiedział PAP.

Po decyzji, że uroczystości nie odbędą się we wtorek, pikietujący zapowiedzieli, że będą pełnić przy krzyżu warty honorowe

Protestujący bezpośrednio pod krzyżem nie chcieli dopuścić do niego ani harcerzy, ani towarzyszących im duchownych. Zgromadzeni zaczęli głośno odmawiać różaniec. Powtarzali też apele o nieprzenoszenie krzyża. Z tłumu po drugiej stronie Krakowskiego Przedmieścia dobiegały okrzyki "Precz z Komorowskim!", "Harcerze do domu!". Na jezdni ułożono krzyż z kwiatów. Ludzie trzymali transparenty z napisem "Jezus Chrystus Królem Polski".

Po decyzji, że uroczystości nie odbędą się we wtorek, pikietujący zapowiedzieli, że będą pełnić przy krzyżu warty honorowe. Jeden z protestujących, Mariusz Bulski, powiedział dziennikarzom, że pikietujący pozostaną przy krzyżu do czasu, aż na piśmie otrzymają jasną deklarację, że ofiary katastrofy pod Smoleńskiem zostaną w tym miejscu "godnie upamiętnione". Boimy się, że krzyż zostanie zabrany w nocy - mówili inni pikietujący.

Dariusz Wernicki z "Fundacji Obrony Praw Człowieka - Warszawa" zaapelował o gwarancję, iż krzyż zostanie pod Pałacem Prezydenckim przez rok.



"Jestem zdziwiona, że ci, którzy są tutaj i bronią krzyża, łamią wszelkie zasady"

Pikietujący decyzję o pozostawieniu krzyża przywitali oklaskami i okrzykami: "Dziękujemy" i "Zwyciężymy" oraz "Tusk musi odejść".

Ze względów bezpieczeństwa co najmniej do wtorkowego wieczora przed Pałacem pozostaną barierki, postawione tam przez służby porządkowe. Według rzeczniczki Straży Miejskiej Moniki Niżniak w rejonie Krakowskiego Przedmieścia jest około 200 funkcjonariuszy Straży Miejskiej. Są również policyjne siły prewencji.

Zajścia na Krakowskim Przedmieściu obserwują liczni przechodnie i turyści. "Jestem zdziwiona, że ci, którzy są tutaj i bronią krzyża, łamią wszelkie zasady" - powiedziała PAP przechodząca obok młoda kobieta. "Jestem mocno zdziwiony, że coś takiego może się dziać w cywilizowanym kraju w XXI wieku" - mówił inny mężczyzna.

Kulminacja zajść na Krakowskim Przedmieściu miała miejsce o godz. 13, na którą to zapowiedziano uroczystość przeniesienia krzyża. Po modlitwie przed Kancelarią Prezydenta krzyż miał być przekazany harcerzom, którzy w uroczystej procesji mieli go przenieść do kościoła św. Anny.

Krzyż stał przy Krakowskiem Przedmieściu od 15 kwietnia

Rzecznik warszawskiej kurii mówił wcześniej, że kuria zakłada "optymistyczny wariant" przebiegu uroczystości. "Wobec tego, co zostało w tej sprawie powiedziane, a później skomentowane, mam nadzieję, że wszyscy przyjęli przedstawioną argumentację i przeniesienie krzyża nastąpi w godny sposób" - mówił.

Krzyż stał przy Krakowskiem Przedmieściu od 15 kwietnia. Ustawili go harcerze, którzy apelowali w ten sposób o zbudowanie w tym miejscu pomnika. Po wyborach prezydenckich prezydent elekt Bronisław Komorowski zapowiedział, że krzyż zostanie "we współdziałaniu z władzami kościelnymi przeniesiony w inne, bardziej odpowiednie miejsce", co wywołało dyskusje i spory.

Ostatecznie w wyniku uzgodnień między przedstawicielami Kancelarii Prezydenta, kurii metropolitalnej warszawskiej, Związku Harcerstwa Polskiego, Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej oraz duszpasterstwa akademickiego św. Anny zdecydowano, że krzyż trafi do kościoła. 5 sierpnia uczestnicy akademickiej pielgrzymki mieli ponieść go na Jasną Górę, po czym krzyż miał wrócić kościoła św. Anny.