Wystarczyło kilka dni intensywnych opadów śniegu, by zaczęły się problemy z nieodśnieżanymi dachami.
Wczoraj nad ranem pod naporem mokrego śniegu zawalił się dach magazynu wyrobów papierniczych w Mirosławicach na Dolnym Śląsku. Na szczęście w hali nikogo wtedy nie było.
Podobne problemy były w całym kraju. W małej wsi Proboszczowo na Dolnym Śląsku trzeba było ewakuować nauczycieli i dzieci ze szkoły, bo na stropach budynku pojawiły sie pęknięcia. W centrum Krakowa zawalił się dach dwupiętrowej kamienicy, a w Ochędzynie niedaleko Łodzi runęła część konstrukcji dachu na sztucznym lodowisku, który w chwili katastrofy był pusty.
– To, że jeszcze nie ma żadnych ofiar, to niestety tylko kwestia szczęścia. Gdyby w Mirosławicach dach zawalił się kilka godzin później, gdy ludzie już przyjechali do pracy, sytuacja mogłaby być znacznie gorsza – mówi Krzysztof Gielsa z wrocławskiej straży pożarnej. – Niby wszyscy pamiętają o tragedii w Katowicach sprzed czterech lat, ale i tak nie jest ten śnieg wystarczająco szybko sprzątany – dodaje strażak.
Kontrole budynków w całym kraju zarządziło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Tylko w Małopolsce wczoraj inspektorzy budowlani sprawdzili stan kilkunastu dużych obiektów, a na Dolnym Śląsku straż pożarna kilkanaście razy interweniowała w sprawie niesprzątniętego śniegu. – Wielu administratorów czeka na odwilż. To poważny błąd, bo metr sześcienny śniegu waży około 200 kilogramów, śniegu mokrego 800 kilogramów. A tego budynki, szczególnie te nowe budowane z lekkich materiałów, mogą nie wytrzymać. I wtedy nieszczęście murowane – mówi Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej.
Czytaj więcej na dziennik.pl.