Na szczycie UE Polska zadeklarowała przekazanie nawet 60 mln euro w ramach unijnej kwoty 7,2 mld euro na pomoc najuboższym krajom świata w walce ze zmianami klimatycznymi. Polska jest gotowa uczestniczyć w projekcie redukcji emisji CO2 w UE o 30 proc., ale na miarę swych możliwości i w dłuższym okresie, by nie doprowadzić do "katastrofy gospodarczej" - powiedział premier Donald Tusk.

"Polska nie będzie udawała, że jest tak bogata i tak zaangażowana w proces (redukcji emisji CO2) jak Szwecja i Wielka Brytania. Ale nie będziemy hamulcowym. My wiemy i przekonujemy, że Polska ten drugi po latach 90. wielki skok, jeśli chodzi o redukcję emisji, będzie w stanie wykonać po roku 2020, kiedy będziemy mogli wymieniać istotną część energetyki węglowej na jądrową" - powiedział dziś szef polskiego rządu na konferencji prasowej po szczycie UE w Brukseli.

"Ja jestem zwolennikiem, by pozbawić Kopenhagę cienia hipokryzji. Wolę reprezentować nurt: nie przesadzajmy, nie udawajmy, że wyciągniemy, każdy z nas miliardy rocznie, ale umówmy się na konkretne kwoty, a potem to realizujmy. Tak jest uczciwie" - dodał Tusk nawiązując do trwającej w stolicy Danii konferencji w sprawie walki z globalnym ociepleniem.

UE jest gotowa zredukować swoje emisje CO2 o 30 proc.

Na szczycie UE powtórzyła swoją zapowiedź, że w ramach światowych negocjacji klimatycznych jest gotowa zredukować swoje emisje CO2 o 30 proc. - czyli zwiększyć przyjęty jednostronnie w zeszłym roku pułap 20 proc. Oferta UE jest jednak warunkowa - na porównywalny wysiłek muszą się zdobyć inne uprzemysłowione potęgi świata, przede wszystkim USA.

"Jeśli warunki nie zostaną spełnione, Europa nie zdecyduje się na wprowadzenie automatycznego mechanizmu, który uczyni ją wyraźnie niekonkurencyjną wobec innych. To podwyższenie redukcji ma sens tylko wtedy, jeśli okaże się zachętą dla innych. Jeśli mielibyśmy to robić bez innych, to byłaby to naiwność, do której nie możemy dopuścić" - powiedział polski premier.

Tusk przypomniał, że nawet jeśli na konferencji klimatycznej w Kopenhadze przywódcy państw UE zgodzą się na nowy, 30-procentowy cel redukcyjny, to dopiero potem rozpocznie się dyskusja, jak ten cel podzielić w ramach UE na poszczególne kraje, w tym Polskę.

Jego zdaniem taką decyzję przywódcy podejmą "jednomyślnie po Kopenhadze na kolejnym posiedzeniu Rady Europejskiej", czyli nie ma możliwości, by była wbrew Polsce.



"Polska nie będzie w stanie wziąć na siebie nowych zobowiązań"

"Im bardziej ktoś jest zdeterminowany, by to podwyższać, to musi być świadomość, że te mniej zdeterminowane kraje mają mniejsze możliwości. Każde podwyższenie celu redukcyjnego oznacza zwiększenie ciężaru dla tych najbogatszych" - podkreślił Tusk.

Dał wyraźnie do zrozumienia, że Polska nie będzie w stanie wziąć na siebie nowych zobowiązań ponad przyjętą już w pakiecie klimatycznym redukcję do 2020 roku.

"Jeśli pojawią się projekty nie do utrzymania dla jakiegoś państwa, to państwo nie będzie w tym uczestniczyło" - powiedział premier. - W mojej ocenie prąd z energii jądrowej pojawi się na początku lat 20. i to będzie ten moment przełomowy, jeśli chodzi o uzyskanie przez nas zdolności redukcyjnych".

Tusk cieszył się z "w pełni solidarnego gestu Europy" na szczycie, gdzie wsparcie dla najbiedniejszych na lata 2010-2012 zadeklarowały wszystkie kraje UE.

"Polska zadeklarowała równowartość do 60 mln euro na te trzy lata i przyjęto to z uznaniem. Biorąc pod uwagę naszą pozycję i wysiłki na rzecz redukcji emisji CO2, ustaliliśmy, że pieniądze te będą pochodziły ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. (...) Zakładamy, że 10 proc. z tego, co uzyskamy dzięki sprzedaży, pójdzie właśnie na finansowanie polskiego udziału" - powiedział Tusk.

Wszystkie unijne firmy będą mogły wyemitować 21 proc. CO2

Zgodnie z pakietem klimatyczno-energetycznym, wszystkie unijne firmy będą mogły wyemitować 21 proc. CO2. Natomiast każdy kraj ma własny cel, jeśli chodzi o emisje w transporcie, rolnictwie i budownictwie. Polska może je zwiększyć o 14 proc. "Zakładamy, że bardziej aktywny plan redukcji będzie możliwy w latach 2020-30" - powiedział Tusk.

Dlatego premiera nie zmartwiła przyznana Polsce w czwartek na konferencji w Kopenhadze przez organizacje pozarządowe "antynagroda Skamieliny".

"To mimowolny komplement pod naszym adresem, bo potrafiliśmy pogodzić ambitne cele UE z narodowym interesem i oczywistym interesem polskich obywateli. Nie możemy i nie chcemy hamować procesu redukcji CO2, ale musimy chronić elementarne interesy Polaków. Zakładamy, że bardziej aktywny udział Polski w redukcji CO2 na poziomie 30 proc. możliwy będzie w latach 2020-2030" - zaznaczył Tusk.