Prezes PiS Jarosław Kaczyński uważa za wątpliwe, by w obecnej kadencji parlamentu udało się zmienić konstytucję. Zapowiedział jednocześnie, że gdy dojdzie do "poważnej dyskusji konstytucyjnej", jego partia złoży w Sejmie własny projekt.

Szef PiS na środowej konferencji prasowej odniósł się do przedstawionych przez Rzecznika Praw Obywatelskich Janusza Kochanowskiego trzech projektów konstytucji.

Pierwszy - "parlamentarno-gabinetowy zracjonalizowany" - zakłada pozostawienie dwuizbowego parlamentu i ograniczenie roli prezydenta do funkcji reprezentacyjnych. Drugi model to "system parlamentarno-gabinetowy" z silną pozycją rządu, jednoizbowym parlamentem i tak samo ograniczoną rolą prezydenta. Trzeci projekt wprowadza "system prezydencki", w którym prezydent stoi na czele całej administracji państwowej.

W czwartek swój projekt nowelizacji konstytucji mają przedstawić także byli prezesi TK: Marek Safjan, Jerzy Stępień i Andrzej Zoll.

J. Kaczyński przypomniał, że PiS ma własny projekt konstytucji od 2005 roku i był on przedstawiony wówczas opinii publicznej. "Podtrzymujemy ten projekt. Jeżeli dojdzie rzeczywiście do poważnej dyskusji konstytucyjnej, to na pewno go złożymy" - podkreślił.

"Nie bardzo widzę jednak możliwości zmiany konstytucji w obecnym parlamencie"

PiS w przedstawionym w marcu 2005 roku projekcie przewidywał m.in. wzmocnienie roli prezydenta, zmniejszenie do 360 liczy posłów i do 30 liczby senatorów (senatorowie byliby wybierani w jednomandatowych okręgach).

"Nie bardzo widzę jednak możliwości zmiany konstytucji w obecnym parlamencie. Arytmetyka parlamentarna na to nie wskazuje (w Sejmie do zmiany ustawy zasadniczej potrzeba 2/3 głosów - PAP). Sądzę więc, że jest to w jakiejś mierze dyskusja zastępcza" - powiedział. "Jednak jeśli okaże się, że taka możliwość istnieje, to my będziemy w takiej dyskusji brali bardzo czynny udział" - dodał.

J. Kaczyński ocenił, że zapisy dotyczące władzy wykonawczej w obowiązującej konstytucji z 1997 roku mają "wadliwą konstrukcję". Podkreślił, że istnieje obecnie mechanizm "wpisujący konflikt między prezydentem a premierem", a żeby go uniknąć trzeba szczególnych relacji między premierem a prezydentem. "Trzeba przyznać, że w tej konstytucji bliźniacy powinni być na czele, albo przynajmniej bracia" - zażartował.