02.07. Katowice (PAP) - Z 22-godzinnym opóźnieniem odleciało w czwartek do Agadiru w Maroku 190 turystów, którzy od środy rana czekali na katowickim lotnisku w Pyrzowicach na sprawny samolot - poinformowały PAP służby lotniskowe.

Powodem opóźnienia były usterki dwóch kolejnych airbusów A321 przewoźnika Atlas Blue, którymi turyści mieli odlecieć z Katowic. W środę po południu niektórzy z nich zapowiadali, że nie wejdą na pokład trapionego usterkami samolotu producenta, którego dwa inne modele (A330 i A310) rozbiły się w ostatnich tygodniach.

Według Cezarego Orzecha, rzecznika właściciela katowickiego lotniska - Górnośląskiego Towarzystwa Lotniczego (GTL), wszyscy pasażerowie odlecieli po godz. 5.30. z Pyrzowic samolotem naprawianym tam od czwartkowego popołudnia przez techników skandynawskich linii SAS.

"Jak to się zakończy, nie wiem. Wszyscy jesteśmy przerażeni, człowiek ma życie jedno. Leci sobie na beztroskie wakacje, a tu okazuje się, że są schody od samego początku" - mówiła PAP w środę wieczorem jedna z pasażerek Krystyna Małecka z Lubina.

Według Orzecha, turyści mieli odlecieć z Katowic w środę o 7.35. Jednak samolot, który miał po nich przylecieć, przywożąc turystów wracających z wakacji do Polski, zepsuł się jeszcze w Maroku.

Polacy wracający z Agadiru czekali tam na inny samolot, który do Katowic przyleciał z kilkugodzinnym opóźnieniem. W tym czasie turystów oczekujących na lot w Pyrzowicach przewieziono do jednego z katowickich hoteli, gdzie dostali prowiant i mogli odpocząć.

Wczesnym popołudniem trafili z powrotem na lotnisko, gdzie zostali odprawieni i weszli na pokład airbusa A321. Po bezskutecznym blisko godzinnym oczekiwaniu na start w zamkniętym, rozgrzanym samolocie, przy nie działającej klimatyzacji, uprosili obsługę, by mogli wyjść z samolotu.

"Powiedziano nam później, że w Katowicach nie ma odpowiedniej sprężarki, więc klimatyzacja nie działała. Potem dowiedzieliśmy się, że zepsuł się też tzw. air starter, słyszeliśmy dźwięki, jakby ktoś próbował przecinać metal" - relacjonowała Małecka.

Dodała, że gdy pasażerowie wrócili do hali odlotów lotniska, część z nich odmówiła ponownego wejścia na pokład. "Nie ma co się dziwić. Wszyscy słyszeli o katastrofach airbusów, a tu airbus właśnie, którym mamy lecieć, psuje się już na ziemi" - zaznaczyła turystka.

Rzecznik GTL podkreślił, że usterka wykryta w A321, którym odlecieć mieli turyści, była istotna - dotyczyła systemu sterowania urządzeniami samolotu. Przypomniał, że na katowickim lotnisku znajduje się stanowisko obsługi airbusów obsługiwane przez techników skandynawskich linii lotniczych SAS.

Zwykle ze stanowiska korzysta niskokosztowy przewoźnik Wizz Air, który oparł swą flotę wyłącznie na pokrewnych A321 airbusach A320. W nocy ze środy na czwartek w zepsutej maszynie wymieniono uszkodzone elementy ściągnięte z ośrodka dostaw części zamiennych we Frankfurcie.

W środę wieczorem turyści dowiedzieli się, że prawdopodobnie przyleci po nich inna maszyna. Przewieziono ich do hotelu, gdzie dostali prowiant i miejsce w pokojach. Z powrotem wrócili na lotnisko ok. godz. 5. rano, gdzie czekał ich wcześniejszy, już naprawiony samolot. A321 wystartował tym razem bez przeszkód. (PAP)

mtb/